czwartek, 25 grudnia 2014

Greccio-prawdziwe źródło odrodzenia. Deklaracja programowa.

Kiedyś była to zwykła grota skalna. W niej to św. Franciszek urządził pierwszy żłóbek w Kościele w noc Bożego Narodzenia 1223r. Pod mensą ołtarza – skała, na której św.Franciszek położył na sianie figurkę Bożego Dzieciątka, a obok umieścił żywego wołu i osła. Przed żłobem ustawiono prowizoryczny ołtarz, przy którym brat Leon odprawił w pamiętną noc mszę św., Franciszek zaś wygłosił okolicznościowe kazanie do licznie zebranych ludzi z całej okolicy.
br. Grzegorz Filipiuk OFMCap.

Szanowni Państwo
Chciałbym przedstawić inicjatywę artystyczną, która z dniem dzisiejszym inauguruje swoją działalność pod nazwą Bractwo św. Franciszka. Idea powstania grupy narodziła się w tym roku w Greccio podczas pasjonującej pielgrzymki szkolnej w której dane mi było uczestniczyć . Jak się potem okazało historia oraz duchowość biedaczyny z Asyżu wydała mi się szczególnie odpowiednia dla naprawy, odrodzenia z upadku duchowego cywilizacji europejskiej w którym właśnie uczestniczymy. Nie jestem teoretykiem sztuki, zdecydowanie pewniej władam pędzlem niż piórem, w związku z tym proponuje na początek cytat autorstwa W.J. Koraba-Karpowicza na temat genezy innego upadku oraz rewolucji jaka miała miejsce kilkaset lat temu , a która związana była właśnie z osobą św Franciszka:

"Okres renesansu określany jest często jako przejściowy między średniowieczem a czasami nowożytnymi. Choć jest to z pewnością czas, W którym następuje zmiana ludzkiego poglądu na świat, określenie to może być mylące.Jako formacja umysłowa, w której dominującą rolę odgrywa prąd humanizmu, renesans stoi bowiem w opozycji zarówno wobec średniowiecza, jak i nowożytności. Zafascynowanie starożytnością prowadziło twórców renesansowych do odrzucenia tradycji średniowiecznych w nauce i sztuce, ale nie prowadziło ich jednak do nowożytnej laickości, ani do reformacji. W istocie renesans to przebłysk kultury antyku wzbogaconej doświadczeniem chrześcijańskim. Jest jednym z największych wzlotów ducha ludzkiego w historii cywilizacji zachodniej. Ten wzlot, tak jak lot Ikara, kończy się jednak druzgocącym upadkiem. Koniec renesansu i początek nowożytności wyznacza reformacja i wojny religijne w Europie, a także powstanie obrazu świata gdzie nie ma już miejsca dla nadprzyrodzoności."

Jak wiemy z historii sztuka rozwijała się dalej, inspirowana nowymi wydarzeniami a także rozpędzona genialnymi dziełami malarstwa protorenesansowego czy renesansowego. Stopniowo jednak wkradało się do niej wyjałowienie duchowe które doprowadzało do banalizacji, zagubienia, upadku dnia dzisiejszego. Mimo to "paliwa" starczało jeszcze na wiele lat. Jednym z twórców rozpoczynających rewolucję artystyczną tej epoki był włoski malarz włoski Giotto di Bondone
, wielki propagator duchowości Franciszkańskiej. W opracowaniach dotyczących genezy renesansu wskazuje się na inspiracje antykiem, znudzenie scholastyką, niderlandzkie wynalazki technologiczne( malarstwo olejne). Na dalszym miejscu napomyka się czasem o pewnym wpływie duchowości franciszkańskiej powstałej jeszcze w XIII w. Jednak to właśnie Giotto wraz z całą elitą artystyczną Toskanii tworzył swoje dzieła nie przy okazji ale pod ogromnym wpływem św. Franciszka i jego rewolucyjnej idei. To nie były tylko obrazy na zamówienie ale cała ideologia która odmieniła nie tylko życie religijne ale całą kulturę europejską z góry na dół (a może właśnie z dołu do góry). Malarstwo, literatura, filozofia - wszystkie te dziedziny zanotowały erupcje inwencji właśnie na gruncie zauroczenia biedaczyną z Asyżu.

tak pisze o tym okresie Korab-Karpowicz:

"Historycy życia umysłowego podkreślają że w dobie renesansu przedmiotem zainteresowania staje się człowiek. Jednak rzadko kiedy określają, na czym ten "zwrot ku człowiekowi" polegał. Dla czołowych humanistów ten zwrot nie oznaczał, jak się często błędnie uważa, zeświecczenia, lecz wręcz odwrotnie, pogłębienia religijności-odejścia od sformalizowanego pojmowania religii, jakie reprezentowała umysłowość scholastyczna późnego średniowiecza. Zanim stało się określeniem stylu w sztuce, albo powrotu do dziedzictwa starożytności, słowo"renesans" albo "odrodzenie" miało więc znaczenie religijne. Wyrażało ideę odrodzenia człowieka. Hasła podniesienia moralnego jednostki oraz pogłębienie jej stosunku do Boga przez doświadczenie wewnętrzne bezpośredniego spotkania ze Stwórcą, były głoszone już w XIII w. przez ruch religijny zapoczątkowany przez św. Franciszka z Asyżu.Ideałami franciszkańskimi przepełniony był między innymi największy artysta włoski XIV w. Giotto di Bondone (1267-1337)"

Wpływ ten nie zakończył się wtedy ale trwał przez wszystkie lata z większym lub mniejszym natężeniem aż do dnia dzisiejszego. Zawsze kiedy odzywało się gdzieś jego echo dochodziło do poruszenia artystycznego chociażby takiego jak w okresie Młodej Polski w literaturze.
Św. Franciszek jest jednak moim zdaniem szczególnie predestynowany do tej funkcji właśnie teraz. Jego świadectwo ma niezwykłe walory uzdrawiania, reprezentuje również najbardziej zagubione cnoty niezbędne do życia. Egzystencja w XXI wieku wydaje się dla wielu życiem w apogeum ludzkich dokonań i możliwości. Zasobność materialna krajów najlepiej rozwiniętych, często o wielkich tradycjach, poparta efektownym poziomem technologicznym może wydawać się wymarzonym czasem, szczytem ludzkich dokonań. Jak jest wszyscy wiemy. Ludzie w młodym wieku prezentują kondycję duchową i umysłową na marnym poziomie,często są zastraszeni i bezbarwni, przyzwyczajeni do stadnych zachowań na rozkaz. Nic nie pomaga im swoboda finansowa i szerokie możliwości techniczne. Dusze przyzwyczajone do wygód i poszturchiwań politycznych nie potrafią uwolnić wyobraźni. Boją się. Panuje koniunkturalizm, wymuszona perwersja w surowej kontrkulturowej oprawie zbliżonej do mody panującej w Chinach zeszłego wieku. Mózgi w mundurkach poprawności politycznej. Ekran, drukarka i nożyczki. Wyobraźnię zastąpił projektor, puste przestrzenie i desperacki ekshibicjonizm. Może byłoby to jeszcze warte komentarzy czy dyskusji gdyby nie było tak nudne i powtarzalne. Z drugiej strony nurt cukierkowego kiczu inspirowanego wschodem, zniewieściałe kolaże azjatyckich potworków duchowych mających zachwycać pseudo egzotyką i przestraszać satanistycznymi motywami.Triumf Antykultury ogłaszany od lat poraża pustką i bezradnością. Nie chcemy oglądać zwłok chińskich dysydentów preparowanych w Holandii i wystawianych w galeriach sztuki oraz  galeriach handlowych na całym świecie. Dobrze streścił to Krzysztof Karoń w dyskusji na forum http://historiasztuki.com.pl

„Jeśli nie od stu lat, to przynajmniej od pięćdziesięciu, artyści nie pokazują już imponujących dzieł sztuki, ale wystawiają na pokaz własne flaki. Nie jestem anatomopatologiem, ale głowę daję, że 99% ludzi flaki ma niemal identyczne. Nie zaprzeczam, że często jest to ekspresja rozpaczy, ale wszyscy rozpaczaliśmy, rozpaczamy, albo będziemy rozpaczać. Coraz mniej mnie interesują flaki artysty i coraz rzadziej zdarza mi się trafić na coś, co mi zwyczajnie imponuje (nie chcę używać zbyt nadętej terminologii:). Ja mogę godzinę patrzeć na ręce grającego pianisty, nawet przy wyłączonym dźwięku. Ja takie ręce podziwiam i podziwiam takiego pianistę, bo nawet jeśli ktoś ma łatwość grania, jaką przypisywano Rubinsteinowi, to i tak swoje musiał odsiedzieć na czterech literach przy klawiaturze. No, chyba że klastery i sonory. Proszę zwrócić uwagę, że np. muzycy, który przecież przechodzili przez wszystkie etapy awangardy, już dawno przestali "prowokować do myślenia". Oczywiście nikt z nich nie wie, jaka ma być muzyka przyszłości. Tego się nigdy nie wie. Jednak większość z nich szuka, z różnym skutkiem, ale szuka. Część z tych, którzy kiedyś "rzucili Europę na kolana" próbuje na stare lata pisać muzykę nadająca się również do słuchania, a nie tylko do oglądania na oscyloskopie. Coś w tym jest.”

Gołym okiem widać że Czegoś tu brakuje. To nie możliwe żeby jednocześnie na całym świecie wszyscy podobnie bredzili i nie mieli nic innego do powiedzenia. A brakuje przede wszystkim tego co doświadczyłem osobiście w trakcie tegorocznej pielgrzymki po sanktuariach franciszkańskich we Włoszech. Wykute w skale sanktuaria w otoczeniu dzikiej przyrody. Niespotykana cisza i spokój, wokół tylko skały i przyroda. Chłodna szarość, żywa zieleń, miękkie i ciepłe drewno. Wewnątrz pięknie malowane freski których każdy kolor mówi wszystko co tylko jesteśmy w stanie dostrzec, czasem jakaś figurka, uświęcone fragmenty ręcznie wypisane w wybranych miejscach, proste drewniane meble zachowane w dobrym stanie od setek lat. Wizerunki przedstawiają sceny z życia Chrystusa, Swiętej rodziny. Przebywanie w takim miejscu leczy z każdą sekundą tysiące zdewastowanych komórek nerwowych. Najprostszy wyraz wykuty w ścianie zapada w pamięć na wieki. Każdy obraz, fragment płótna, drewnianego krzesła, rysunku na ścianie przenika do duszy na zawsze w postaci fantastycznego powidoku. W takich to warunkach, żywiąc się naturalnymi produktami bez wygód, zaawansowanej technologii oraz sztucznego wspomagania farmakologicznego skromni bracia tworzyli zręby europejskiej kultury. Czytali, pisali, porównywali, kontemplowali w modlitwie a nawet malowali czy tworzyli wynalazki. Widziałem tam w niewielkiej salce m.in. projektor na świecę z XIII w. który służył do wykładów. Nie dostrzegłem zaś ani grama zadrukowanego papieru, zdjęcia, milimetra reklamy w odległości kilkunastu kilometrów. Widziałem tylko jeden monitor, przy laptopie konserwatora. Radio, telewizja? Zapomniałem że coś takiego istnieje. Wokół co najwyżej śpiew ptaków lub chorały gregoriańskie. Sam Bóg wszędzie.

W takich warunkach niewiele potrzeba żeby odżyć, uleczyć nerwy i odzyskać spokój. Mózg zaczyna kojarzyć i przypominać sobie dawno zapomniane fakty. Zmysły odzyskują wrażliwość dziecka a wyobraźnia zaczyna zataczać coraz większe kręgi, jak gołębie wypuszczone na wolność. I nie ma wątpliwości że złe jest złe a dobre bardzo dobre.Tego właśnie potrzeba współczesność dziś w każdych ilościach. I to nam podpowiada św. Franciszek. Nawet gdybyśmy mieli zajmować się pacykarstwem czy lepieniem garnków.

Marcin Kędzierski
W imieniu Bractwa św. Franciszka.

Polecamy ...

Z głową w chmurach

Był ubrany w swe wojskowe angielskie ubranie, zapięte agrafką pod szyją, ułożony starannie, uczesany, nawet kanty spodni były wyrównane. ...