czwartek, 24 grudnia 2015

niedziela, 15 listopada 2015

Lament

Jezus powiedział do swoich uczniów:
"W owe dni, po tym ucisku, słońce się zaćmi i księżyc nie da swego blasku.
Gwiazdy będą padać z nieba i moce na niebie zostaną wstrząśnięte.
Wówczas ujrzą Syna Człowieczego, przychodzącego w obłokach z wielką mocą i chwałą.
Wtedy pośle On aniołów i zbierze swoich wybranych z czterech stron świata, od krańca ziemi aż do szczytu nieba.
A od drzewa figowego uczcie się przez podobieństwo. Kiedy już jego gałąź nabiera soków i wypuszcza liście, poznajecie, że blisko jest lato.
Tak i wy, gdy ujrzycie, że to się dzieje, wiedzcie, że blisko jest, we drzwiach.
Zaprawdę, powiadam wam: Nie przeminie to pokolenie, aż się to wszystko stanie.
Niebo i ziemia przeminą, ale słowa moje nie przeminą.
Lecz o dniu owym lub godzinie nikt nie wie, ani aniołowie w niebie, ani Syn, tylko Ojciec".


Ewangelia wg św. Marka 13,24-32.

środa, 11 listopada 2015

11 listopada



11 listopada 1918 r. Rada Regencyjna „wobec grożącego niebezpieczeństwa zewnętrznego i wewnętrznego, dla ujednolicenia wszelkich zarządzeń wojskowych i utrzymania porządku w kraju” przekazała władzę wojskową i naczelne dowództwo wojsk polskich, jej podległych, brygadierowi Józefowi Piłsudskiemu.Tego samego dnia Niemcy podpisały zawieszenie broni kończące I wojnę światową.Polska odzyskała niepodległość po 120 latach.

poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Idziemy po was



Idziemy po was (2015) - obraz dedykowany wszystkim uczestnikom rewolucji społecznej zapoczątkowanej w Sierpniu 80r. - "wyrolowanym" potem przez "swoich" przedstawicieli w tzw. procesie  transformacji ustrojowej.

piątek, 10 kwietnia 2015

Egzekucja


Zbigniew Herbert - "Przesłanie Pana Cogito"

Idź dokąd poszli tamci do ciemnego kresu
po złote runo nicości twoją ostatnią nagrodę
idź wyprostowany wśród tych co na kolanach
wśród odwróconych plecami i obalonych w proch

ocalałeś nie po to aby żyć
masz mało czasu trzeba dać świadectwo
bądź odważny gdy rozum zawodzi bądź odważny
w ostatecznym rozrachunku jedynie to się liczy

a Gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych

niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys

i nie przebaczaj zaiste nie w twojej mocy
przebaczać w imieniu tych których zdradzono o świcie


strzeż się jednak dumy niepotrzebnej
oglądaj w lustrze swą błazeńską twarz
powtarzaj: zostałem powołany - czyż nie było lepszych

strzeż się oschłości serca kochaj źródło zaranne
ptaka o nieznanym imieniu dąb zimowy
światło na murze splendor nieba
one nie potrzebują twego ciepłego oddechu
są po to aby mówić: nikt cię nie pocieszy

czuwaj - kiedy światło na górach daje znak - wstań i idź
dopóki krew obraca w piersi twoją ciemną gwiazdę

powtarzaj stare zaklęcia ludzkości bajki i legendy
bo tak zdobędziesz dobro którego nie zdobędziesz
powtarzaj wielkie słowa powtarzaj je z uporem
jak ci co szli przez pustynię i ginęli w piasku

a nagrodzą cię za to tym co mają pod ręką
chłostą śmiechem zabójstwem na śmietniku

idź bo tylko tak będziesz przyjęty do grona zimnych czaszek
do grona twoich przodków: Gilgamesza Hektora Rolanda
obrońców królestwa bez kresu i miasta popiołów
Bądź wierny Idź


piątek, 3 kwietnia 2015

Oczekiwanie niebieskie

Znałem Go kilkanaście lat, poznaliśmy się jeszcze w końcówce studiów. Właściwie z pierwszej pracy, która z czasem przerodziła się w wieloletnią współpracę "dorywczo i z doskoku" Nie była to jednak znajomość zawodowa. Wieloletnia wspólna praca, zabieganie o klientów nie przeszkadzały w praktykowaniu bardzo dobrej atmosfery na co dzień. Z wiekiem i doświadczeniem zbieranym w innych miejscach zauważałem że nasze kontakty okazywały się wyjątkowe. Nie ja jeden lubiłem Tu wpadać. Sporo klientów stawało się dobrymi znajomymi a różnice między pracownikami i nimi znikały na zawsze. Miał w tym swój wielki udział. Nie wiem dlaczego ale sprawiał zawsze wrażenie człowieka lubiącego dłużej posiedzieć i porozmawiać na wszelkie tematy. Verdi, Mahler, malarstwo renesansowe, film czy z drugiej strony mechanika, chemia oraz koronna w Jego przypadku geopolityka oraz stosunki międzynarodowe - wszystko to były dla Niego właściwe tematy do codziennych konwersacji. W trakcie pracy oczywiście. Nie był typem lawiranta, opędzającego pracę. Zawsze pracował na własny rachunek, co wyrobiło w nim oczywistą obowiązkowość oraz kulturę działania. Poligrafia nie przeszkadzała mu w podejmowaniu innych wyzwań. Mógłby być świetnym handlowcem (potwierdzą na pewno przedstawicielki firm lubiące słuchać jego komplementów) wykładowcą akademickim ( jego wykład na temat postarzania papieru przy okazji druku "archiwalnych" ulotek, z zachowaniem wiedzy technologicznej był majstersztykiem docenionym przez asystentkę reżysera). Z rękawa sypał pomysłami na pograniczu techniki i reklamy. Zaproponował kiedyś prostą animację poklatkową z wykorzystaniem dynamiki wagonu metra w tunelu. Nie to jednak było najważniejsze. Swoją niepowtarzalną klasę potwierdzał czym innym. Na przykład tym że praca może być przyjemna a nawet pasjonująca, tylko kiedy jest wykonywana i przyjmowana z szacunkiem. Nie przypominam sobie przez kilkanaście lat żadnej pyskówki lub typowego gdzie indziej chamstwa, podlizywania się czy podsrywania itp. Był za to zawsze czas na błyskotliwą uwagę dotyczącą zwykłych dupereli co ratowało najtrudniejsze nawet sytuacje w chwilach stresowych, pośpiechu itp. Generalnie klasa i właściwe relacja z właściwą hierarchią. Potrafił być niezwykle wyrozumiały nawet dla telemarketerów. Grzecznie i cierpliwie tłumaczył za każdym razem, że przechodził te same kursy socjotechniczne i wie jaki będzie kolejny "ruch" przebiegłego handlowca. Były też kontakty prywatne i towarzyskie, dziś jednak pominę ten świetny wątek. Wspomnę inny. Wpadłem pewnego razu do "Krypty" ( nazwa ówczesnego miejsca pracy) w okresie ferii z dziećmi. Jarek osobiście przygotował im na poczekaniu stanowiska przy komputerach, zlecając im zaimprowizowane szybko atrakcje. Potem dzieciaki  pytały mnie wielokrotnie kiedy będą mogły wrócić do "Krypty" żeby pobawić się na komputerach Pana Jarka. No cóż. Myślę że nie prędko. Ale na pewno kiedyś będzie im to dane. I nam również. Tyle że już nie w "Krypcie" lecz na rozległych niebieskich równinach.

Do zobaczenia brachu, niech Zmartwychwstały Pan przyjmie Cię do Swojego Królestwa.

Marcin

niedziela, 22 marca 2015

Nawrócenie teozofa

Historia nawrócenia Fryderyka Abrescha

W listopadzie 1928 r., kiedy po raz pierwszy przyjechałem do Padre Pio, byłem niewierzący. Urodziłem się w rodzinie protestanckiej i wrogiej kościołowi rzymskiemu, przeszedłem na katolicyzm ze względu na pewne udogodnienia, które się z tym dla mnie łączyły. Dogmaty nie przemawiały do mnie, natomiast pociągał mnie nieopanowanie okultyzm. Pewien przyjaciel wtajemniczył mnie w spirytyzm. Wieści zagrobowe nie wydawały mi się jednak wystarczające. Zwróciłem się więc z zapałem do magii, potem do teozofii, cały czas spędzałem na czytaniu książek z tego zakresu, mój księgozbiór aż pękał od ich nadmiaru. Od czasu do czasu, żeby nie martwić żony, przystępowałem do spowiedzi i Komunii, ale bez przekonania.
    Pewnego dnia usłyszałem o istnieniu kapucyna naznaczonego stygmatami, o którym mówiono, że czynił cuda. Postanowiłem zaryzykować, częściowo z ciekawości, częściowo przez wzgląd na żonę, ciężko chorą i znajdującą się w przede dniu operacji, która miała jej na zawsze uniedostępnić radość macierzyństwa, i wybrałem się do San Giovanni Rotondo. Zbyteczne dodawać, że moją nieufność zwiększało to, iż fakty, o których słyszałem, zaszły w łonie Kościoła katolickiego, który uważałem za przybytek zabobonów.
    Po pierwszym spotkaniu z Padre Pio pozostałem niewzruszony. Powiedział mi kilka słów, które mi się wydały oschłe. Po długiej i uciążliwej podróży spodziewałem się serdeczniejszego przyjęcia. Ostatecznie zdecydowałem się mimo wszystko przystąpić do spowiedzi. Zaledwie ukląkłem, Padre Pio oświadczył mi, że w poprzednich spowiedziach zataiłem ciężkie grzechy i spytał mnie, czy przychodzę z dobrą wiarą. Odpowiedziałem, że uważam spowiedź za obyczaj użyteczny społecznie, ale że nie mam pełnej wiary w nadprzyrodzone własności sakramentu. Coś jednak pchnęło mnie by dodać: "Ale teraz wierzę". Po chwili milczenia Padre Pio rzekł z wyrazem niewypowiedzianego bólu: "To jest herezja!, Wszystkie twoje Komunie były zatem świętokradcze! Musisz uczynić spowiedź powszechną. Zrób dokładny rachunek sumienia i przypomnij sobie, kiedy odbyłeś ostatnią prawdziwą spowiedź. Jezus ma więcej litości nad tobą niż nad Judaszem." Spojrzał na mnie surowo ze słowami: "Sia lodato Gesú e Maria"( niech będzie pochwalony Jezus i Maryja), po czym udał się do kościoła spowiadać kobiety.
    Zostałem w zakrystii, poruszony do głębi. Słowa Ojca brzmiały mi w uszach bez przestanku: "Przypomnij sobie, kiedy odbyłeś ostatnią prawdziwą spowiedź"...Wprawdzie przechodząc na katolicyzm przyjąłem ponownie chrzest warunkowy, który wymazał grzechy całego mojego życia, wprawdzie zaraz potem przystąpiłem do  prawdziwej spowiedzi, ale dla własnego spokoju postanowiłem wyznać wszystkie grzechy, od dzieciństwa począwszy. W głowie mi huczało, kiedy Padre Pio wrócił do zakrystii. "Dunque (zatem)-spytał-kiedy spowiadałeś się naprawdę ostatni raz. Zacząłem coś bąkać, ale przerwał mi w pół słowa: "Wystarczy. Ostatnia ważna spowiedź  była podczas podróży poślubnej. zostawmy to i zacznijmy od dzisiaj."
Osłupiałem. Ale Padre Pio nie zostawił mi czasu do namysłu. Wyraźnie, w postaci ściśle określonych pytań, począł mi wymieniać przewinienia nagromadzone przeze mnie od lat. Wyliczył nawet najpoprawniej wszystkie opuszczone Msze. Po przypomnieniu od początku do końca moich grzechów śmiertelnych Ojciec wyjaśnił mi ich ogromną wagę i dodał niezapomnianym tonem: "Lei ha sciolto un inno a Satana, mentre Gesú nel suo sviscerato amore si è rotto il collo per Lei" ( intonowałeś hymn na cześć szatana, gdy Jezus oddał swą głowę przez niewyczerpaną miłość do ciebie). Po rozgrzeszeniu czułem się tak szczęśliwy i lekki, jak gdybym dostał skrzydeł. Wracając do wsi z innymi pielgrzymami zachowywałem się jak swawolny wyrostek.

fragment książki Marii Winowskiej "Prawdziwe oblicze Ojca Pio"

czwartek, 19 marca 2015

Otwarta Pracownia. 1995-2015

Stowarzyszenie artystyczne Otwarta Pracownia oraz Bractwo św. Franciszka zapraszają na jubileuszową wystawę zbiorową "OTWARTA PRACOWNIA. 1995-2015", której wernisaż odbędzie się dnia 20. 03. 2015 o godz. 19.00 w galerii Otwarta Pracownia przy al. Dietla 11 w Krakowie. Wystawa trwa do 17. 04. 2015.

W bieżącym roku mija 20 lat działalności wyjątkowego, krakowskiego stowarzyszenia, które trwa pomimo rozmaitych niedogodności i mód, którym ulegają decydenci w świecie sztuki i jej odbiorcy.

 Stowarzyszenie łączy grupę różnorodnych twórców działających w rozmaitych mediach. Warto jednak pamiętać, że Otwarta Pracownia powstała jako alternatywa, swoisty protest artystyczny wobec modnych w połowie lat 90-tych ubiegłego wieku poglądów o "śmierci malarstwa" i przejściu sztuki na inny, nowy poziom działań skupionych głównie wokół performance i nowych mediów. W obliczu zachłyśnięcia się nowymi technologiami "staromodne" malarstwo i inne sztuki "tradycyjne" odejść miały do lamusa, do muzeów. Stare miało ustąpić nowemu. Wizje przyszłego świata sztuki okazały się jednak snem fałszywych proroków i prorokiń. Malarstwo nie "umarło", nie zeszło do "podziemi", a nowe media, pomimo popularności, nie stały się jedyną, słuszną droga dla twórców. Malarstwo trwa i ma się dobrze. Pewnymi tego byli i nadal są członkowie stowarzyszenia, którzy w 1995 roku założyli swoistą spółdzielnię; miejsce pomocy, wspólnej pracy i wymiany myśli między malarzami. Powstałe wówczas zasady stowarzyszenia, stawiały na pierwszym miejscu malarstwo w radykalnej opozycji w stosunku do równie wówczas radykalnych poglądów "czcicieli" nowej sztuki. Mentorem, autorytetem dla młodych malarzy stał się Jerzy Nowosielski, który wywarł na nich ogromne i twórcze wrażenie. Szacunek do warsztatu, rozważnego podejścia do koloru, form i wzajemnych układów brył, a także siła duchowości malarstwa mistrza, stały się wytycznymi dla grupy młodych twórców. Dzieła Nowosielskiego, a także równoległa fascynacja bogatą spuścizną malarstwa dawnego i awangardowego, stały się opoką dla młodych z Otwartej Pracowni.


 Z czasem, kiedy okazało się, że nowe media nie pogrzebały sztuki "tradycyjnej". Nowe pokolenia artystów na przekór "prorokom" powróciły do płócien i pędzli, prawdziwą okazała się postawa stowarzyszenia. Malarstwo przetrwało, a w Otwartej Pracowni miało się dobrze. Wzrastała liczba członków, którzy w skromnej przestrzeni, najpierw przy ul. św. Katarzyny 2, a następnie przy al. Dietla 11, pokazywali prace swoje i swoich przyjaciół. Zasady Stowarzyszenia, utworzone w czasach walki o istnienie malarstwa; stanowcze w ocenie sztuki nowych mediów, zostały z czasem złagodzone."Twierdza" malarzy została otwarta. Uchylono bramę dla innych- dla fotografików, performerów,twórców także i nowych mediów (...). 


 Dwie dekady istnienia stowarzyszenia, to okres ciągłej walki o egzystencję miejsca innego niż pozostałe. To trudny czas ochrony wyjątkowej przestrzeni. Rezygnacja i obawa wobec surowych prawideł ekonomii i rozmaicie interpretowanych kalkulacji mieszały się z poczuciem wyjątkowej wartości miejsca, jako terenu wymiany doświadczeń artystycznych. Tylko upór i chęć działania artystów, którzy nie czerpią zysków finansowych z faktu istnienia Otwartej Pracowni (ba... nieustannie wspierają, jak tylko mogą, z własnej kieszeni jej funkcjonowanie), uratowały niejednokrotnie to miejsce przed zamknięciem. Obok walki o egzystencję w trudnych czasach marginalizowania wielu aspektów kultury, jako elementu mniej istotnego dla pozornie zadowolonego z siebie społeczeństwa, ważnymi były i są wydarzenia radosne. Każda z wystaw, które od 1995 roku organizowane są przez Otwartą Pracownię, jest małym świętem i sygnałem, że warto podejmować tego typu działania na przekór rozmaitym, niesprzyjającym okolicznościom. Przykład naszego stowarzyszenia niech będzie inspiracją dla innych odważnych, którzy być może skorzystają z owej trudnej lekcji i stworzą miejsca podobne.

Michał Hankus 

Na wystawie jubileuszowej Otwartej Pracowni pokazane zostaną prace członków Stowarzyszenia. Należą do nich: Bettina Bereś, Olgierd Chmielewski, Ignacy Czwartos, Jacek Dłużewski, Wojciech Głogowski, Jerzy Grochocki, Michał Hankus, Jerzy Hanusek, Miho Iwata, Bartek Jarmoliński, Krzysztof Klimek, Koji Kamoji, Lech Kolasiński, Marek Kuś, Piotr Lutyński, Dariusz Mlącki, Monika Niwelińska, Marcin Pawłowski, Maria Pyrlik, Sławomir Toman.


piątek, 6 marca 2015

Zmiana

Od Damaszku wg. św. Pawła


Zmiana. Ruch uliczny, jazgot wesołych klaksonów, mnóstwo żółtych taksówek, stare modele amerykańskich wozów. Policjant w piaskowym mundurze, stojąc na postumencie, przenikliwym gwizdkiem dokonuje zmiany organizacji ruchu. Na drogowym znaku namalowanym wg średniowiecznego mistrza, Szaweł prześladujący chrześcijan zmienia się w Pawła głoszącego Ewangelię. Czym jest zmiana? Przejściem z cienia do światła, punktem gwizdka w ciągłości ruchu?

Jacek Dłużewski

sobota, 28 lutego 2015

Pasażerowie niebieskiego szofera

O malarstwie Andrzeja Wróblewskiego, przy okazji wystawy WRÓBLEWSKI: RECTO/VERSO 1948-49, 1955-57 prezentowanej od 12 lutego 2015 r. w warszawskim Muzeum Sztuki Nowoczesnej.

Okres pierwszych lat powojennych w polskim malarstwie to czas popularności sztuki abstrakcyjnej. Twórcy obrazów podobnie jak poeci poszukiwali odreagowania po tragediach wojny. Abstrakcja, powstała jeszcze na początku wieku jawiła się im jako najlepsza formuła odrodzenia kultury oraz doskonały pretekst do wyrzucenia z pamięci koszmarów wojennej rzeczywistości. Idee budowy nowego , lepszego świata idealnie wpisywały się w nową formułę traktowaną powszechnie jako awangardową. Również Wróblewski zainspirowany m.in malarstwem holenderskiej grupy De Stijl pod wodzą Mondriana, próbuje zaadaptować do własnej twórczości elementy neoplastycyzmu. Nie chce jednak podporządkować się zasadniczej idei tego kierunku która wymaga całkowitego zerwania nie tylko z figuracją ale jakąkolwiek iluzją rzeczywistości przemyconej w kształcie , szkicu lub sugestywniejszym kontraście. Maluje początkowo cykl obrazów geometrycznych, pozbawionych pozornie figuralnych inspiracji, są to jednak modele bardzo ekspresyjne, zdecydowanie wykorzystujące efekty kolorystyczne a nawet gest. Przedstawiają inny świat - abstrakcyjny, formalnie jednak przynależą do tego - pełnego kontrastów, ekspresji kształtów z symbolicznymi nawiązaniami do astronomii. W tej nowej rzeczywistości, niezwykle sugestywnej pełnej soczystych kolorów widział jak sam mówił współczesną rewolucję która natchnie wiarą w przyszłość i siebie. Jak się miało niebawem okazać, deklaracja uległa zawieszeniu a malarz powodowany nieznanymi motywami wraca do inspiracji figuralnych. I to w najlepszym wydaniu.


Już w następnym 1948r. maluje Szofera niebieskiego. Obraz niezwykle sugestywny, uproszczony formalnie który doskonale wpasowuje motyw figuratywny w formę na wpół abstrakcyjną.Za pomocą abstrakcyjnych płaskich plam Wróblewski konstruuje równie abstrakcyjną sytuację z życia codziennego. I co ciekawsze ta druga pełna treści) abstrakcja staje się niezwykle wzruszająca i prawdziwa- bliska powszechnemu doświadczeniu. Przedstawia szoferkę autobusu z tytułowym szoferem który odwrócony do nas plecami patrzy w pustą zaśnieżoną przestrzeń. Temperatura obrazu niezwykle zimna skontrastowana jest z jedynym ciepłym elementem w postaci ponurego czerwonego nieba. Fragment rzeczywistości symbolizujący tradycyjnie wolność a nawet radość w tym wypadku przybiera odwrotne wartości.  Dodatkowo pustka widoczna w drugim planie potęguje poczucie samotności a szofer według Jerzego Stajudy jest zaproszeniem widza do osobistej identyfikacji z zaistniałą sytuacją. Trzeba również pamiętać o charakterystycznym kodzie kolorystycznym stosowanym przez Wróblewskiego. Kolor niebieski uzyskiwany z niezwykle wydajnego błękitu pruskiego służył autorowi do oznaczenia osób ..po śmierci, najczęściej zabitych, lub tych właśnie przechodzących na drugą stronę. Znajdujemy je w słynnych rozstrzelaniach, w portrecie Matki z zabitym dzieckiem, nie ma wątpliwości że jest on użyty również tu. Czy jednak ta scena jest rzeczywiście tak kameralna i intymna na jaką wygląda? Otóż właśnie niedawno okazało się że niekoniecznie. Najnowsza prezentacja tego obrazu publicznie ujawniła że ma on drugą stronę -dosłownie. Jak się można naocznie przekonać, na plecach obrazu Szofera Niebieskiego Wróblewski pozostawił scenę również figuratywną tym razem jednak grupową. Ten drugi obraz równie smutny o podobnym kodzie kolorystycznym, a nawet jeszcze zimniejszy przedstawia całą grupę zamordowanych powstańców żydowskich. Czyżby to byli pasażerowie niebieskiego szofera? To już nie jest samotna podróż ale zbiorowy exodus w zaświaty przywodzący na myśl Umarłą klasę Tadeusza Kantora.
No cóż, eksperymenty formalne z malarstwem abstrakcyjnym nie poszły na marne, widać jednak wyraźnie że to nie one stanowiły o wielkości mistrza błękitnej sylwetki. Nawet najbardziej oczekiwana postawa afirmacji i poszukiwań formalnych popartych rozbudowaną teorią i praktyką rewolucyjną nie była w stanie stłamsić do końca artystycznych obserwacji z najbliższej autorowi rzeczywistości. Okazuje się nawet że jego duża aktywność rewolucyjna na niwie społecznej nie pomogła. Radosna Abstrakcja uległa   zimnej rzeczywistości. Czerwone niebo dopiero wschodziło nad horyzontem. Ale już odbywały się pierwsze aresztowania i egzekucje. Autobus ruszał w dalszą drogę.

MK


Zapraszam przy okazji do lektury bardzo dobrego tekstu Krzysztofa Karonia o malarstwie A. Wróblewskiego oraz jego kontrowersyjnej recenzji na temat wystawy RECTO\VERSO w MSN.

środa, 18 lutego 2015

Duchamp - prorok antykultury

Tylko dwóch ludzi w historii zyskało sławę wyłącznie dzięki zniszczeniu.
Jednym był joński pastuch Herostrates, który dla zdobycia sławy podpalił w 356 r. BC świątynię Artemidy w Efezie. Za karę został stracony, a jego imię miało być wymazane z ludzkiej pamięci. Była to kara – w Rzymie nazywana damnatio memoriae - znacznie straszniejsza od śmierci cielesnej. Herostrates tej kary uniknął i cel osiągnął, ponieważ jego imię przetrwało w zapiskach historyka Teopompa z Chios (Historia Filipa).
Drugim był francuski szachista Marcel Duchamp (1887-1968). Inteligentny, ale pozbawiony jakiegokolwiek talentu artystycznego, Duchamp nigdy nie stworzył wartościowego dzieła – jedyny obraz Duchampa, jakiemu przypisywano cechy oryginalności – Akt schodzący po schodach z 1912 r. - jest malarską kopią znanych od dobrych trzydziestu lat eksperymentów chronofotograficznych francuskiego fizjologa Étienne-Jules Mareya (1830-1904). Sławę postanowił osiągnąć Duchamp nie przez zniszczenie jednego dzieła, lecz całej sztuki, ale wbrew pozorom, jego wysiłki nigdy nie były traktowane serio nawet przez skrajnych awangardystów.
Tuż przed I wojną światową Duchamp uciekł z Europy do Ameryki, gdzie żył na koszt Francisa Picabii i środowiska amerykańskich nuworyszów opisanych przez Thorsteina Veblena w „Teorii klasy próżniaczej”. W 1916 r. współzakładał, wspólnie m.in. z Williamem Glackensem Society of Independent Artists Inc. Celem Towarzystwa było organizowanie całkowicie pozbawionych cenzury wystaw dzieł artystów niezależnych, a jedynym warunkiem udziału było wniesienie niewielkiej składki. Pierwsza taka wystawa odbyła się w 1917 r. i zgromadziła ponad 2000 prac 1200 autorów. Na tej wystawie Duchamp miał jakoby pokazać swój słynny Pisuar – Fontannę. Jest to nieprawda.
Dostarczony pod pseudonimem „R. Mutt” pisuar Duchampa został przez organizatorów wystawy odrzucony, ponieważ ich – awangardystów – zdaniem nie był dziełem artystycznym. Takie uzasadnienie opublikował Glackens w nowojorskiej prasie, czym wywołał manifestacyjne ustąpienie Duchampa (i jego dwojga stronników) z zarządu Towarzystwa. Nie było żadnego skandalu, pisuaru nie pokazano. Jeśli ktoś chce zrozumieć różnicę między modernizmem a powojenną sztuką współczesną, to ten przykład ją wyjaśnia – moderniści uważali siebie za artystów, a swoje dzieła za sztukę. Ich następcy już nie.
Nieszczęsny pisuar został przetransportowany do Galerii „291” Afreda Stieglitza, ustawiony na postumencie, sfotografowany i wyrzucony na śmietnik. Fotografię z opisem „skandalu” wydrukowano w drugim numerze dadaistycznego pisemka The Blind Man (Ślepiec) wydawanego przez  Duchampa, Henri-Pierre Roché i Beatrice Wood. Po tym drugim numerze pisemko adresowane do nowojorskiej elity padło.
Mimo wysiłków Duchampa na ponad 30 lat o sprawie zapomniano, traktując ją jako młodzieńczy eksces starzejącego się lowelasa. Ameryka jeszcze nie straciła rozumu. Dopiero gdy ruszyła antykulturowa rewolucja, Duchamp został doradcą artystycznym Peggy Guggenheim, a w 1950 r. replikę pisuaru pokazano w nowojorskiej galerii Sidneya Janisa – tej samej, w której 10 lat później debiutował Warhol z pop-artem. W 1964 r., z okazji drugiego najazdu Hunów, mediolańska galeria Arturo Schwarza wykonała 8 (12?) kopii pisuaru, które trafiły m.in. do Centrum Pompidou w Paryżu, Tate Modern w Londynie i Philadelphia Museum of Art. I proszę sobie wyobrazić, że te instytucje dzieła te przyjęły i włączyły do swoich zbiorów.
W 1993 r. francuski akcjonista Pierre Pinoncelli nasikał do pisuaru wystawionego w Centrum Pompidou, a w 2007 r. rozbił go młotkiem. W ten sposób Marcel Duchamp wszedł do historii sztuki, poszerzając jej definicję do zera.

Krzysztof Karoń
16 lutego 2015 r.

Calvin Tomkins - biograf Duchampa, krytyk sztuki New Yorker-a stwierdził że “Nie potrzeba dużej wyobraźni, by w pisuarze dostrzec delikatnie spływające linie zawoalowanej głowy klasycznej renesansowej Madonny, czy Buddy w pozycji siedzącej lub co być może jest bardziej na miejscu, jeden z polerowanych form erotycznych Brancusi”. Od tego czasu metoda Duchampa jest najbardziej prymitywną a co za tym idzie najpopularniejszą formą propagandy antykulturowej i często służy publicznemu wyszydzeniu i profanacji wizerunków chrześcijańskich.

MK

piątek, 6 lutego 2015

Śmietnik w Mogile



Śmietniki przy ul.Bulwarowej w Krakowie. Nowa Huta, tuż przy Opactwie Cystersów w Mogile.

Wyszedłem z synem na spacer. Po drodze odwiedziliśmy śmietnik, taki do segregowania odpadków: plastik, papier ,metal ,psie gówno itd....Wyrzuciliśmy co nasze i byłoby jak zwykle, ale pod jednym z pojemników zauważyliśmy święte obrazki. Były spleśniałe ,brudne i nie zachęcały do jakiegokolwiek kontaktu. Oparte były jeden o drugi. Rozstawiliśmy je i zrobiliśmy zdjęcia. Ot cała historia .

piątek, 23 stycznia 2015

Czekanie

Od Damaszku wg. św. Pawła
Czekanie. Dziewczyna czeka na telefon, jest modnie ubrana, prawdopodobnie
jest chrześcijanką lub alawitką. Biały strój odbija białe światło. W miejscu cienia, na budce telefonicznej umieściłem scenę męczeństwa św. Jerzego, namalowałem ją wg iluminacji anonimowego średniowiecznego malarza. Czy dziewczyna na obrazie nadal czeka na telefon? Ten już nie działa, jego miejsce wypełnia męczeństwo, w którym św. Jerzy oczekuje zbawienia. W czekaniu jest nadzieja, w nadziei nagroda. Czym jest czekanie wspólne dla dwóch stron?

Jacek Dłużewski

Polecamy ...

Z głową w chmurach

Był ubrany w swe wojskowe angielskie ubranie, zapięte agrafką pod szyją, ułożony starannie, uczesany, nawet kanty spodni były wyrównane. ...