środa, 18 lutego 2015

Duchamp - prorok antykultury

Tylko dwóch ludzi w historii zyskało sławę wyłącznie dzięki zniszczeniu.
Jednym był joński pastuch Herostrates, który dla zdobycia sławy podpalił w 356 r. BC świątynię Artemidy w Efezie. Za karę został stracony, a jego imię miało być wymazane z ludzkiej pamięci. Była to kara – w Rzymie nazywana damnatio memoriae - znacznie straszniejsza od śmierci cielesnej. Herostrates tej kary uniknął i cel osiągnął, ponieważ jego imię przetrwało w zapiskach historyka Teopompa z Chios (Historia Filipa).
Drugim był francuski szachista Marcel Duchamp (1887-1968). Inteligentny, ale pozbawiony jakiegokolwiek talentu artystycznego, Duchamp nigdy nie stworzył wartościowego dzieła – jedyny obraz Duchampa, jakiemu przypisywano cechy oryginalności – Akt schodzący po schodach z 1912 r. - jest malarską kopią znanych od dobrych trzydziestu lat eksperymentów chronofotograficznych francuskiego fizjologa Étienne-Jules Mareya (1830-1904). Sławę postanowił osiągnąć Duchamp nie przez zniszczenie jednego dzieła, lecz całej sztuki, ale wbrew pozorom, jego wysiłki nigdy nie były traktowane serio nawet przez skrajnych awangardystów.
Tuż przed I wojną światową Duchamp uciekł z Europy do Ameryki, gdzie żył na koszt Francisa Picabii i środowiska amerykańskich nuworyszów opisanych przez Thorsteina Veblena w „Teorii klasy próżniaczej”. W 1916 r. współzakładał, wspólnie m.in. z Williamem Glackensem Society of Independent Artists Inc. Celem Towarzystwa było organizowanie całkowicie pozbawionych cenzury wystaw dzieł artystów niezależnych, a jedynym warunkiem udziału było wniesienie niewielkiej składki. Pierwsza taka wystawa odbyła się w 1917 r. i zgromadziła ponad 2000 prac 1200 autorów. Na tej wystawie Duchamp miał jakoby pokazać swój słynny Pisuar – Fontannę. Jest to nieprawda.
Dostarczony pod pseudonimem „R. Mutt” pisuar Duchampa został przez organizatorów wystawy odrzucony, ponieważ ich – awangardystów – zdaniem nie był dziełem artystycznym. Takie uzasadnienie opublikował Glackens w nowojorskiej prasie, czym wywołał manifestacyjne ustąpienie Duchampa (i jego dwojga stronników) z zarządu Towarzystwa. Nie było żadnego skandalu, pisuaru nie pokazano. Jeśli ktoś chce zrozumieć różnicę między modernizmem a powojenną sztuką współczesną, to ten przykład ją wyjaśnia – moderniści uważali siebie za artystów, a swoje dzieła za sztukę. Ich następcy już nie.
Nieszczęsny pisuar został przetransportowany do Galerii „291” Afreda Stieglitza, ustawiony na postumencie, sfotografowany i wyrzucony na śmietnik. Fotografię z opisem „skandalu” wydrukowano w drugim numerze dadaistycznego pisemka The Blind Man (Ślepiec) wydawanego przez  Duchampa, Henri-Pierre Roché i Beatrice Wood. Po tym drugim numerze pisemko adresowane do nowojorskiej elity padło.
Mimo wysiłków Duchampa na ponad 30 lat o sprawie zapomniano, traktując ją jako młodzieńczy eksces starzejącego się lowelasa. Ameryka jeszcze nie straciła rozumu. Dopiero gdy ruszyła antykulturowa rewolucja, Duchamp został doradcą artystycznym Peggy Guggenheim, a w 1950 r. replikę pisuaru pokazano w nowojorskiej galerii Sidneya Janisa – tej samej, w której 10 lat później debiutował Warhol z pop-artem. W 1964 r., z okazji drugiego najazdu Hunów, mediolańska galeria Arturo Schwarza wykonała 8 (12?) kopii pisuaru, które trafiły m.in. do Centrum Pompidou w Paryżu, Tate Modern w Londynie i Philadelphia Museum of Art. I proszę sobie wyobrazić, że te instytucje dzieła te przyjęły i włączyły do swoich zbiorów.
W 1993 r. francuski akcjonista Pierre Pinoncelli nasikał do pisuaru wystawionego w Centrum Pompidou, a w 2007 r. rozbił go młotkiem. W ten sposób Marcel Duchamp wszedł do historii sztuki, poszerzając jej definicję do zera.

Krzysztof Karoń
16 lutego 2015 r.

Calvin Tomkins - biograf Duchampa, krytyk sztuki New Yorker-a stwierdził że “Nie potrzeba dużej wyobraźni, by w pisuarze dostrzec delikatnie spływające linie zawoalowanej głowy klasycznej renesansowej Madonny, czy Buddy w pozycji siedzącej lub co być może jest bardziej na miejscu, jeden z polerowanych form erotycznych Brancusi”. Od tego czasu metoda Duchampa jest najbardziej prymitywną a co za tym idzie najpopularniejszą formą propagandy antykulturowej i często służy publicznemu wyszydzeniu i profanacji wizerunków chrześcijańskich.

MK

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Komentarz wpisze jako anonim, bo cala reszta opcji jest mi obca i niezrozumiala. A teraz sprawdze czy dziala, klik!

Anonimowy pisze...

Dziala!:) Pan Kedzierski zpowaznial. Jego obrazy zawsze emanowaly swiatlem. Jakims takim swiatlem optymizmu i radosci. Moze oczy mi sie popsuly, ale jakos "cień" sie wkradl na plotno. Obejrzalam galerie na blogu i co, cos w tym jest? Znaczy sie rusza: Greccio - Pustelnia to szalenstwo zieleni; Fontecolombo - witraz z wizerunkiem sw. Franciszka - no wlasnie co z tym niebieskim? jakis inny, powazniejszy. Moze wloski?; Greccio - drewniany korytarz... o... strach sie czai.:); a Pasazerowie szofera niebieskiego (Wroblewski - szofer niebieski - inaczej byc nie moglo) - odciety kawalek od Guernica; Jasna Matka Boska w czarnym amfiteatrze - jako ten promyczek nadziei w smutaskosci zycia; Smietnik przy mogile - coz, ktos zmienil zdanie. Razem z "szalenstwem zieleni" moim ulubionym w tym zestawie obrazem jest "16-25%"- ...czy mam zawolac chlopakow?:))) To tyle wrazen na dzisiaj. :)

Marcin Kędzierski pisze...

Dziękuję za ten miły głos. Nie zauważyłem go wcześniej ponieważ mało tu komentarzy pojawia się niestety. Staram się ostatnio jakoś podnieść się na duchu i rzeczywiście spoważnieć. Takie wsparcie pomaga na pewno :)

Polecamy ...

Z głową w chmurach

Był ubrany w swe wojskowe angielskie ubranie, zapięte agrafką pod szyją, ułożony starannie, uczesany, nawet kanty spodni były wyrównane. ...