czwartek, 1 marca 2018

Z głową w chmurach

Był ubrany w swe wojskowe angielskie ubranie, zapięte agrafką pod szyją, ułożony starannie, uczesany, nawet kanty spodni były wyrównane.
[...] Wyglądał jak żywy człowiek, który śpi. Ładnie opalona twarz. Głowa była przechylona na lewo, nie mieścił się w białej trumnie z prostym wiekiem. Ręce wciąż były piękne, złożone i przyciśnięte do lewego boku.


Ze wspomnień matki i narzeczonej obecnych przy ekshumacji.

Jan Rodowicz „Anoda”, żołnierz „Szarych Szeregów” i AK, Powstaniec Warszawski. Aresztowany w wigilię 1948 r. Zmarł rok później 7 stycznia 1949 r. w wyniku brutalnego śledztwa w siedzibie Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego w wieku 26 lat. Prawdopodobnie podjął próbę ucieczki, chciał uciec przez okno. Po tej próbie wściekli ubecy skoczyli mu na klatkę piersiową z biurka. Kierownik Zakładu Medycyny Sądowej Profesor Grzywo Dąbrowski twierdził, że Janek miał wgniecioną klatkę piersiową, nie miał natomiast obrażeń twarzy, które powinny powstać w czasie upadku.

Obraz z cyku „Bohaterowie zbiorowej wyobraźni współczesnej Polski w 100 lat po odzyskaniu niepodległości”, namalowany w ramach stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego na rok 2019.



Brak komentarzy:

Polecamy ...

Z głową w chmurach

Był ubrany w swe wojskowe angielskie ubranie, zapięte agrafką pod szyją, ułożony starannie, uczesany, nawet kanty spodni były wyrównane. ...