sobota, 24 grudnia 2016

Przytulisko św. Brata Alberta
























Sto lat temu w Dzień Bożego Narodzenia zmarł w Krakowie nasz brat, malarz Adam Chmielowski - znany szerzej jako Św. Brat Albert Chmielowski zakonnik franciszkański założyciel zgromadzenia albertynów i albertynek, powstaniec styczniowy, święty Kościoła katolickiego. Porzucił sztukę i poświęcił się całkowicie pracy dla biednych i bezdomnych. Jego dzieło trwa do dnia dzisiejszego.


    Jako chłopiec w czasach zaborów kształcił się w szkole kadetów w Petersburgu, następnie w gimnazjum w Warszawie. Studia podjął w Instytucie Rolniczo-Leśnym w Puławach. Wraz z młodzieżą tej szkoły wziął udział w Powstaniu Styczniowym, podczas którego został ciężko ranny w bitwie pod Mełchowem i dostał się do niewoli rosyjskiej. W prymitywnych warunkach polowych, bez środków znieczulających amputowano mu nogę, co zniósł niezwykle mężnie jak na 18-letniego chłopaka. Dzięki interwencji rodziny udało się go zwolnić i w obawie przed represjami wyjeżdża za granicę, do Belgii i Francji, Niemiec. Adam jeszcze w Polsce w okresie studiów w Puławach zaprzyjaźnił się ze znakomitym malarzem Maksymilianem Gierymskim i za jego namową zajął się malarstwem. Naukę artystyczną kontynuował w Paryżu i Monachium, gdzie ukończył Akademię Sztuk Pięknych. Tam zaprzyjaźnił się z wieloma sławnymi artystami, Stanisławem Witkiewiczem, Józefem Chełmońskim, Leonem Wyczółkowskim. Po ogłoszeniu amnestii w 1874 r. powrócił do kraju, gdzie zaczął poszukiwać nowego ideału życia, czego wyrazem stało się jego malarstwo. Oparte dotychczas na motywach świeckich, zaczęło teraz czerpać natchnienie z tematów religijnych. Szczególne znaczenie przypisuje się słynnemu obrazowi Jezusa W koronie cierniowej i purpurowym płaszczu Ecce Homo-Oto człowiek, tytułem i nawiązujący do słów Piłata wypowiedzianych na sądzie przed ukrzyżowaniem. Zmaltretowany Chrystus jest tu ukazany w postawie bezgranicznej miłości do człowieka jako upokorzony, wyszydzony, odrzucony i zlekceważony, na skraju życia i śmierci. Jako Król i Bóg. W tym obliczu Adam Chmielowski dostrzegł zapewne wizerunki wielu bezdomnych, którzy stali się dla niego wyzwaniem do końca życia. 

    Wraz z namalowaniem obrazu Ecce Homo we wnętrzu Adama Chmielowskiego nastąpił przełom.24 września 1880 roku wstąpił do Zakonu Ojców jezuitów w Starej Wsi. Po roku zrezygnował z powodu depresji i silnego załamania nerwowego i przebywał w Zakładzie Obłąkanych koło Lwowa. Spokój odnalazł dopiero w regule Zakonu św. Franciszka z Asyżu. W 1884 osiadł w Krakowie, przy ulicy Basztowej 4, gdzie dalej malował, ale zaangażował się coraz bardziej w opiekę nad nędzarzami i bezdomnymi. Pieniędzmi ze sprzedaży swoich obrazów wspomagał najbiedniejszych. Jego pracownia malarska stała się przytuliskiem. Po pewnym czasie porzucił całkowicie malarstwo, poświęcając się pomocy ubogim. Mieszkał w ogrzewalni miejskiej na Kazimierzu razem z bezdomnymi, alkoholikami i nędzarzami. Sprzeciwiał się jałmużnie, której nie uznawał za prawdziwą pomoc, ale nierozwiązującym problemu biedy doraźnym zabiegiem uspokajającym sumienie bogatszych. 25 sierpnia 1887 roku Adam Chmielowski przywdział szary habit tercjarski i przyjął imię brat Albert. Dokładnie rok później złożył śluby tercjarza na ręce kard. Albina Dunajewskiego. Ten dzień jest jednocześnie początkiem działalności Zgromadzenia Braci III Zakonu św. Franciszka Posługujących Ubogim, zwanego popularnie „albertynami”, którego żeńską wersją stały się siostry „albertynki” posługujące ubogim kobietom, którymi kierowała siostra Bernardyna Jabłońska. Brat Albert wyróżniał się heroiczną miłością bliźniego, dzieląc swoje życie codzienne z najuboższymi i pragnął przywrócić im godność. Pomimo kalectwa wiele podróżował, zakładał nowe przytuliska, sierocińce dla dzieci i młodzieży, domy dla starców i nieuleczalnie chorych oraz tzw. kuchnie ludowe.Za jego życia powstało 21 takich domów, gdzie potrzebujący otaczani byli opieką 40 braci i 120 sióstr.

Jednym z takich miejsc było przytulisko dla bezdomnych na ulicy Krakowskiej 43 w Krakowie.To na podstawie archiwalnego zdjęcia z tego historycznego miejsca powstał ten obraz. Bracia Albertyni uzyskali ten  budynek od Gminy miasta Krakowa pod zarząd z możliwością kwestowania w godzinach popołudniowych i organizowania zbiórek odzieży i żywności. Dzisiaj w budynku tym mieści się klauzura klasztorna oraz kuria domu generalnego. W pomieszczeniach na parterze oprócz Gabinetu Lekarskiego mieści się galeria muzealna poświęcona sztuce Brata Alberta. Jest to też miejsce, gdzie 25 grudnia 1916 roku zmarł Św. Brat Albert. Pochowany został 28 grudnia w Krakowie na Cmentarzu Rakowickim, a jego postać od dnia pogrzebu otoczono powszechnie czcią. Artystą, który porzucił sztukę dla służby Bogu, był zafascynowany młody Karol Wojtyła. Specjalnie na jego cześć napisał dramat „Brat naszego Boga”. On też już jako papież Jan Paweł II, w dniu 22 czerwca 1983 roku, podczas mszy św. na krakowskich Błoniach ogłosił Brata Alberta Chmielowskiego błogosławionym, a następnie 12 listopada 1989 roku, podczas kanonizacji w Rzymie – świętym. Święty Brat Albert jest patronem polskich artystów plastyków, a jego mistyczne obrazy przyniosły mu miano „polskiego Fra Angelico”. Swoim życiem Brat Albert uczył nas, że trzeba być „dobrym jak chleb” . Obraz ten jest darem dla Domu Chleba przy parafii oo. Barnabitów pw. św. Antoniego Marii Zaccarii w Warszawie.

Marcin Kędzierski  17.06. 2021 r. 

niedziela, 20 listopada 2016

Jezus Chrystus, Król Wszechświata

Ucieszyłem się, gdy mi powiedziano:
„Pójdziemy do domu Pana”.
Już stoją nasze stopy
w twoich bramach, Jeruzalem.

Tam wstępują pokolenia Pańskie,
aby zgodnie z prawem Izraela wielbić imię Pana.
Tam ustawiono trony sędziowskie,
trony domu Dawida.

Księga Psalmów 122(121),1-2.4-5.

sobota, 5 listopada 2016

Biała koza

„Pejzaż jest tym przyjacielem którego trzeba wprowadzić
Dać mu świetlisty dzban zsiadłego mleka
Podłogę na której jeszcze się znaczą herby dębów”

(Stanisław Grochowiak, „Odwiedziny”, w: „Haiku – images”, s. 20)

sobota, 22 października 2016

Biała mewa

Kto z nas nie schodzi w kopalnie dzieciństwa?
Kto z nas nie błądzi światłem po tych ścianach
Gdzie w czarnych rzeźbach węgla kamiennego
Pełno odcisków
Paproci
I zwierząt

(Stanisław Grochowiak, fragment wiersza „Zejście”, w: „Kanon”, s. 16)


czwartek, 1 września 2016

Warum wollen Sie für ihn sterben?


- Was will dieses polnische Schwein?- "Co chce ta polska świnia?"
- Ich will sterben für ihn - wskazując stojącego obok Gajowniczka - "Ja chcę umrzeć za niego".
- Wer bist du? - "Kto ty jesteś?"
- Ich bin ein polnischer katolischer Priester - "Jestem polskim księdzem katolickim".
- Warum wollen Sie für ihn sterben? - "Dlaczego Pan chce umrzeć za niego?"
- Er hat eine Frau und Kinder - "On ma żonę i dzieci".

Na podstawie świadectwa Michała Micherdzińskiego.

Obraz Portret św. Maksymiliana Marii Kolbego z cyku „Bohaterowie zbiorowej wyobraźni współczesnej Polski w 100 lat po odzyskaniu niepodległości”, namalowany w ramach stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego na rok 2019.

czwartek, 23 czerwca 2016

„Prace sezonowe” Krzysztofa Klimka w Otwartej Pracowni.

Życie kulturalne społeczeństwa każdej epoki, nawet jednego pokolenia lub chociażby małego środowiska, aspirującego do roli opiniotwórczej, podlega nieustannym zmianom i ma swój wpływ na bieg historii. Związek ten na co dzień być może niezauważalny a najczęściej lekceważony i bagatelizowany nie tylko przez polityków czy ekonomistów, ale również przedstawicieli samego świata kultury, jest niezwykle istotny i brzemienny w skutkach. Wbrew pozorom to nie jest obojętne czy obraz, który karmi naszą podświadomość z drugiego trzeciego planu naszej codzienności, ma sens, czy jest tylko wygłupem, dekoracją lub bluźnierstwem. Nie jestem teoretykiem psychologii obrazu, ale wydaje mi się, że każdy obiekt bez względu na to, czy jest czyjąś własną projekcją, czy jego obecność jest wynikiem innych, niezależnych od nas okoliczności podlega z naszej strony nieustannie analizie i zaprząta swą obecnością nasz umysł. Dlatego ważną rzeczą jest kultura patrzenia i świadome dobieranie, selekcja obrazów nam towarzyszących tak jak nie powinien być przypadkiem dobór lektur, które budują nasz świat intelektualny i duchowy. Mam na myśli również margines eksperymentu, biorąc pod uwagę pozycje, które przed analizą mogą wydawać się niewiadomą lub prowokacją. Przy mocnych podstawach kulturowych i intelektualnych zgłębianie nowych horyzontów powinno odbywać się z pożytkiem dla nas. Co, jednak jeżeli brak nam tej równowagi, bazy, która buduje naszą świadomość lub kiedy ta baza zostaje brutalnie złamana i zastąpiona dowolnym kalejdoskopem propozycji ze światowego rezerwuaru popkulturowego. Wtedy pozostaje błądzenie we mgle, z którego wydobyć nas może zimny prysznic codzienności daleki od elitarnych salonów lub dobrej jakości propozycja artystyczna, jaką przedstawił niedawno Krzysztof Klimek w Otwartej Pracowni.
Czy można namalować dziś chałupę? Przystoi artyście takie wyzwanie? Wschodnioeuropejskie wynalazki budowlane, zakomponowane bezmyślnie przez ludzi prostych w jakże przewidywalnym i nieegzotycznym krajobrazie. A może wstyd nawet się przyznać, że to nasza współczesna odpowiedź na holenderskie pudełeczka całkowicie zarządzane przez japońską elektronikę, z równym rytmem elektrycznych wiatraków na horyzoncie. Co jednak powiedziałby na to jakiś malarz, niekoniecznie krajowy, bo to wstyd, ale może zagraniczny. Tych, co prawda już niewielu a najlepsi wymarli, jeżeli jednak malarstwo to przereklamowany relikt a sztuka krajobrazu to przeżytek to czemuż nie możemy sobie podywagować. Otóż co zrobiłby Paul Cézanne, gdyby zobaczył taki krajobraz. Czyż nie jest to doskonały motyw dla tego mistrza kompozycji. Francuz szczególną wagę przykładał do budowy płaszczyzny obrazu. Kompozycję konstruował w matematyczny wręcz sposób z prostych o określonych kierunkach, zbiegających się w punktach kulminacji i tworzących najprostsze bryły, głównie trójkąty. Bryły i kierunki powodując wzajemne napięcia, rytmicznie prowokują nasz umysł do refleksji. Taka kompozycja oparta o strukturę trójkątów już sama w sobie jest ciekawa plastycznie, a wzbogacona o kolor staje się niewyczerpanym źródłem zderzeń, kontrastów, harmonii kolorystycznych. Taki kalejdoskop, dobrze zobrazowany przez artystę za pomocą czytelnych gestów jest dla osoby wrażliwej na sztukę wszystkich czasów nie tylko ucztą estetyczną, ale też kroniką wyszukanych i naturalnych barw, zapachów, faktur czy materiałów. Barwy ziemi, trawy, piasku czy betonu to pretekst do opisania miejsca kształtowanego codziennie ludzką ręką, ze wszystkimi mankamentami, pomimo przeciwności lub właśnie z wykorzystaniem walorów miejsca stworzonego przez Boga. To właśnie on daje o Sobie znać, chociażby za pomocą ciepłego światła wydobywającego z najlichszych nawet zarośli i rowów, ukazując kolejne niezdefiniowane dotąd przez naukowców wartości pantone xx-xxxx.­ Są tu też relikty ludzkiego umysłu w postaci nieporadnej architektury, posiłkowanej najprostszymi materiałami dostępnymi w okolicy, ale i one w swej strukturze wykazują cechy boskie, przemycając od czasu do czasu jakiś ludowy wynalazek, który lepiej się sprawdza od promowanych nowości.
Wszystkie te uroki dostrzec można na co dzień, choć nie jest to łatwe. Wymaga jasnego umysłu i kultury obserwacji. Dobry malarz pomaga zaobserwować i nazwać te wydarzenia w dostępną mu wrażliwością. Dzięki Bogu są jeszcze tacy, którzy widzą cokolwiek poza ekranem monitora. A ile jest jeszcze do zobaczenia On tylko raczy wiedzieć. Gdzie go szukać ? Wszędzie. Klimek go dostrzegł w zwykłym wiejskim krajobrazie.

Czy można namalować las? Temat arcypolski tak dobrze reprezentowany w naszej literaturze jakoś dziwnie jest nieobecny we współczesnej plastyce. Poza Leonem Tarasewiczem, który jak wiadomo, odwołuje się do białoruskiego pochodzenia, nasi rodzimi twórcy rzadko dostrzegają walor tego charakterystycznego skarbu ziem polskich. Dobrze fenomen tego wyjątkowego na skalę europejską bogactwa kulturowego opisuje w swym eseju p.t. „W sprawie grzybobrania” słusznie chwalona za swój błyskotliwy debiut Marta Kwaśnicka. Oto fragment tego tekstu:
„Krajobraz jest w tradycji każdego narodu rzeczą szczególną. Wydaje się, że ten fakt umyka polskim historykom. Książek próbujących odkrywać napięcie pomiędzy tożsamością Polaków i kształtem ich krajobrazu wciąż jest u nas niewiele. A taki związek istnieje - chociaż, prawdopodobnie, aby go sobie uświadomić, trzeba wyjechać z Polski na dłużej. Trzeba zatęsknić....wyobraźmy sobie młodego Polaka w Rzymie z czasów Michała Anioła, godnie przybranego w czapkę uczonego i jednocześnie noszącego długi płaszcz, szablę u pasa i wysokie buty opinające łydkę-co stało się ulubionym stylem polskiej szlachty. Taki strój miał głosić ich pochodzenie od antycznych wojowników z północno-wschodniej europy pokrytej lasami i poprzecinanej rzekami, identyfikowanych przez Tacyta z Sarmatami-opisuje z przejęciem Simon Schama w swojej znakomitej, błyskotliwej książce „Landscape and Memory”. Owym Polakiem, który tak godnie reprezentował w Wiecznym Mieście dumę sarmackiego pochodzenia, był Mikołaj Hussowski (Hussovianus), poeta opisujący po łacinie piękno puszczy rosnącej w Rzeczpospolitej i niezwykłą potęgę żubra. Skrawek wielkiego, staroeuropejskiego lasu, ocalały na naszych ziemiach, stał się - według Schamy- źródłem poczucia naszej narodowej odrębności. To z tej perspektywy obywatel rzeczpospolitej Obojga Narodów mógł z dumą spoglądać na głęboko ucywilizowane, południowe kraje, zupełnie pozbawione pierwotnej dzikości... Niezgłębione knieje są więc niejako źródłem poczucia polskiej wolności i niezależności. Widać to w leśnych, powstańczych mogiłach i tradycjach walki partyzanckiej; widać w najważniejszym dziele, jakie kiedykolwiek zostało napisane po polsku. Wystarczy przejrzeć Pana Tadeusza, żeby przekonać się, jak ważną rolę odgrywa w nim puszcza.”
Okazuje się, że zagubiliśmy po raz kolejny wiarę w siebie i dopiero przykład z zagranicy wydobywa nas z otchłani zakompleksienia oraz wyuczonego małpo naśladownictwa. To że Holendrzy nie malują puszczy to jest zrozumiałe, ale Polacy ? Na szczęście nie wszyscy i za to pochwała dla Krzysztofa Klimka, który śmiało wyrusza ze sztalugą w plener, nie bacząc na lekceważące pomrukiwania salonu.
Czy można namalować pejzaż za oknem ? Można, sam to robię od lat. Dla malarza to, co za oknem jest często pierwszą i najświeższą inspiracją. Nawet abstrakcjoniści przyznają się do tego. Temperatura dnia, światło kształtujące kolor i bryłę tej największej martwej natury jest i było bezpośrednią inspiracją twórców wrażliwych na formę, którym farby w pracy nie zawadzają. Jest jeszcze inny aspekt, równie inspirujący, który zahacza już o drugi obok formy wyróżnik sztuki-treść. Dostrzeże go bystry obserwator na każdym krakowskim czy innym osiedlu. Mam na myśli życie rozgrywające się w pejzażu rozpościerającym się za oknem. Jest to niezmiennie pasjonująca czynność, tak spoglądać na anonimowych nawet ludzi, którzy, jak w obrazach renesansowych Breughla czy bliższych nam czasowo i geograficznie płótnach Gierymskiego zapełniają swymi codziennymi czynnościami przestrzeń rozciągającą się między horyzontem a naszym parapetem. Przestrzeń ta niczym mapa ma swoją charakterystykę, kulminacyjne i strategiczne punkty jak np. szereg parkingów czy sklep Alkohole 24 h na dobę. Podobnie jak w obrazie z Gospodarstwem mamy tu do czynienia z mikrokosmosem bliskim nam czy dalekim, ale na pewno dobrze znanym, w którym nie ma miejsca na fałsz, przekaz jest dokumentalny. To jest najpewniejszy dziennik, rejestrator, któremu możemy zaufać bez pudła w przeciwieństwie do pudełek z monitorami masowo oglądanymi w dawnych czasach i dziś. Obserwując świat za oknem, możemy sobie odpowiedzieć na pytanie, czy słowa znanej Pani „żeby było tak dobrze, ja było dotychczas” mają dla nas sens. I takie właśnie pytania stawia też Klimek obok wielu innych, zakodowanych w odwiecznym języku naszych dusz, którego znaczenie budowane przez wieki tradycji i doświadczeń wcale nie jest dane na zawsze. Możemy go utracić lub zastąpić dobrowolnie innym, wypracowanym na potrzeby propagandy, komercji itp. Jest tego sporo i zaśmiecają nasze umysły dzień w dzień. To tu rozgrywa się nasze życie, a nie w umysłach ideologów kontrkultury, którzy zdominowali dziś dyskusję w bezradnym w większości środowisku krytyki artystycznej, w którym tlą się jeszcze ogniska buntu. Bez malarstw i otwarcia okien wszelkie dysputy sczezną na niczym. Będzie tak jak jest-nuda. Czas zacząć prace sezonowe. Otwórzmy okna i wyjdźmy w plener, wiosna za pasem. Więcej powietrza !

Prace sezonowe” - wystawa Krzysztofa Klimka w Otwartej Pracowni (Maj, Czerwiec 2016)

Marcin Kędzierski

piątek, 15 kwietnia 2016

Spoczynek


 Młoda arabska kobieta, uczestniczka pielgrzymki do miejsca kultu, strudzona drogą udała się na spoczynek siadając pod mozaikowym murem szyickiego meczetu. Spoczywający na pieńku św. Jakub Apostoł przeżywa męczeńską śmierć z rąk katów. Ten fragment namalowałem wg obrazu Francisco de Zurbarana. W spoczynku jest obecne przebaczenie i miłosierdzie. Czy spoczynek jest drogą do nagrody za poniesione trudy?

niedziela, 3 kwietnia 2016

Niedziela Miłosierdzia

Wieczorem, kiedy byłam w celi - pisze w Dzienniczku - ujrzałam Pana Jezusa ubranego w szacie białej. Jedna ręka wzniesiona do błogosławieństwa, a druga dotykała szaty na piersiach. Z uchylenia szaty na piersiach wychodziły dwa wielkie promienie, jeden czerwony, a drugi blady. (...)Po chwili powiedział mi Jezus: Wymaluj obraz według rysunku, który widzisz, z podpisem: Jezu, ufam Tobie(Dz.47). Chcę, aby ten obraz był uroczyście poświęcony w pierwszą niedzielę po Wielkanocy, ta niedziela ma być świętem Miłosierdzia (Dz.49).

niedziela, 27 marca 2016

Zmartwychwstanie

Pierwszego dnia po szabacie, wczesnym rankiem, gdy jeszcze było ciemno, Maria Magdalena udała się do grobu i zobaczyła kamień od niego odsunięty. Pobiegła więc i przybyła do Szymona Piotra i do drugiego ucznia, którego Jezus kochał, i rzekła do nich: «Zabrano Pana z grobu i nie wiemy, gdzie Go położono». Wyszedł więc Piotr i ów drugi uczeń i szli do grobu. Biegli oni obydwaj razem, lecz ów drugi uczeń wyprzedził Piotra i przybył pierwszy do grobu. A kiedy się nachylił, zobaczył leżące płótna, jednakże nie wszedł do środka. Nadszedł potem także Szymon Piotr, idący za nim. Wszedł on do wnętrza grobu i ujrzał leżące płótna oraz chustę, która była na Jego głowie, leżącą nie razem z płótnami, ale oddzielnie zwiniętą na jednym miejscu.Wtedy wszedł do wnętrza także i ów drugi uczeń, który przybył pierwszy do grobu. Ujrzał i uwierzył. Dotąd bowiem nie rozumieli jeszcze Pisma, które mówi, że On ma powstać z martwych.

Ewangelia wg św. Jana 20,1-9.

czwartek, 24 marca 2016

Ukrzyżowanie

Żołnierze zaś, gdy ukrzyżowali Jezusa, wzięli Jego szaty i podzielili na cztery części, dla każdego żołnierza po części; wzięli także tunikę. Tunika zaś nie była szyta, ale cała tkana od góry do dołu. Mówili więc między sobą: «Nie rozdzierajmy jej, ale rzućmy o nią losy, do kogo ma należeć». Tak miały się wypełnić słowa Pisma: Podzielili między siebie szaty, a los rzucili o moją suknię. To właśnie uczynili żołnierze. A obok krzyża Jezusowego stały: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena. Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: «Niewiasto, oto syn Twój». Następnie rzekł do ucznia: «Oto Matka twoja». I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie. Potem Jezus świadom, że już wszystko się dokonało, aby się wypełniło Pismo, rzekł: «Pragnę». Stało tam naczynie pełne octu. Nałożono więc na hizop gąbkę pełną octu i do ust Mu podano. A gdy Jezus skosztował octu, rzekł: «Wykonało się!»  

I skłoniwszy głowę oddał ducha.

Ewangelia wg św. Jana 19, 23-30.

sobota, 12 marca 2016

Nocny dyżur

Wówczas uczeni w Piśmie i faryzeusze przyprowadzili do Niego kobietę którą pochwycono na cudzołóstwie, a postawiwszy ją pośrodku, powiedzieli do Niego: «Nauczycielu, tę kobietę dopiero pochwycono na cudzołóstwie. W Prawie Mojżesz nakazał nam takie kamienować. A Ty co mówisz?»Mówili to wystawiając Go na próbę, aby mieli o co Go oskarżyć. Lecz Jezus nachyliwszy się pisał palcem po ziemi. A kiedy w dalszym ciągu Go pytali, podniósł się i rzekł do nich: «Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci na nią kamień». I powtórnie nachyliwszy się pisał na ziemi. Kiedy to usłyszeli, wszyscy jeden po drugim zaczęli odchodzić, poczynając od starszych, aż do ostatnich. Pozostał tylko Jezus i kobieta, stojąca na środku.

Wówczas Jezus podniósłszy się rzekł do niej: «Niewiasto, gdzież oni są? Nikt cię nie potępił?» A ona odrzekła: «Nikt, Panie!» Rzekł do niej Jezus:
«I Ja ciebie nie potępiam. - Idź, a od tej chwili już nie grzesz».

Ewangelia wg św. Jana 8,3-11.


Nocny dyżur w Szpitalu im. Świętej Rodziny.

wtorek, 1 marca 2016

"Rozstrzelanie z NKWD-dzistą" Andrzeja Wróblewskiego

Coraz to z ciebie, jako z drzazgi smolnej, 
Wokoło lecą szmaty zapalone, 
Gorejąc nie wiesz, czy stawasz się wolny, 
Czy to, co twoje, ma być zatracone? 
Czy popiół tylko zostanie i zamęt, 
Co idzie w przepaść z burzą? - czy zostanie 
Na dnie popiołu gwiaździsty dyjament, 
Wiekuistego zwycięstwa zaranie... 

C. K. Norwid
 

Kiedy w roku 1949 rodziła się w Polsce doktryna realizmu socjalistycznego, młody malarz Andrzej Wróblewski wraz ze swym przyjacielem Andrzejem Wajdą działali w Kole Samokształceniowym przy krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Młodzi twórcy postulowali swój akces do nurtu socrealizmu sztuką czytelną i reagującą na problemy rzeczywistości." Wychodząc z założenia, że pierwszą przygotowawczą fazą budowania kultury socjalizmu musi być sztuka czytelna, tematowa i obliczona na szeroki zasięg społeczny, postulowaliśmy formę artystyczną możliwie pozbawioną przekształceń, przedmiotową, fotograficzną, jak najbardziej zgodną z potocznym widzeniem i wyobraźnią masowego widza." Odpowiedzią na pojawiające się postulaty miał być między innymi cykl "Rozstrzelań", który otwierał namalowany w styczniu 1949 r. obraz przedstawiający dwie postacie: oprawcy w niebieskich bryczesach i zielonej bluzie mundurowej oraz ofiary - błękitnego ciała z przełamanym kręgosłupem. Ten przejmujący obraz przedstawiający egzekucję, prezentowany jest w wielu opracowaniach pod tytułem "Rozstrzelanie z gestapowcem" Tak był podpisany również na dużej wystawie retrospektywnej RECTO/VERSO w warszawskim Muzeum Sztuki Nowoczesnej w zeszłym roku. Tytuł dzieła sugeruje, że jest ono reminiscencją doświadczeń autora z czasów II wojny światowej, kiedy to Polaków rozstrzeliwali Niemcy (co oczywiście miało miejsce). W namalowanej w 1949 r. serii przejmujących Rozstrzelań Wróblewski nie pokazał plutonów egzekucyjnych. Dlaczego? Dlaczego nie można rozpoznać mundurów oprawców? Dlaczego nie pokazał po prostu strzelających Niemców - przecież byłby to manifest, za który zostałby w owym czasie szczodrze doceniony, a Rozstrzeliwania nie cieszyły się dobrą opinią nawet w środowisku malarskim. Jest wprawdzie jeden obraz przedstawiający "gestapowca” (w niektórych wersjach "esesmana"), ale na obrazie nie ma gestapowca. Gestapo było policją tajną, jej hierarchia miała umundurowanie (zwykli tajniacy nie chodzą w mundurach), ale żadna niemiecka formacja, ani Gestapo, ani SS nie miała mundurów składających się z bryczesów i kurtek (koszul) wpuszczanych w spodnie. Wyjątki zdarzały się w oddziałach operujących np. ma froncie afrykańskim, czy w tzw. Legionie Indyjskim, a także w formacjach alpejskich. Nie były to jednak mundury czarne ani granatowe. Czarne T-shirty wchodziły w skład umundurowania letniego, ale mundury polowe były zielone. Koszule (a nie kurtki) i to brunatne były podstawą umundurowania oddziałów SA. Poza tym niemieccy żołnierze mieli zwykle wyposażenie ze skóry lakierowanej na czarno. Nie ma potrzeby wchodzić w szczegóły, ponieważ Wróblewski kilka lat po wojnie tworzył symbol oprawcy, każdego oprawcy, również gestapowca i esesmana, ale jeśli taki symbol tworzył, to z namysłem. A to, że sam Wróblewski mógł taki tytuł nadać? A jaki miał w tamtych czasach nadać? Może - Mój kolega Zygmunt?

Na wstępie tekstu przedstawiliśmy kopię "Rozstrzelania z gestapowcem", na której lepiej niż na przyciemnionych reprodukcjach widać kolory munduru, powyżej zaś prezentujemy fragment ilustracji wykonanej w 2004 r. dla ukraińsko-rosyjskiej firmy specjalizującej się od 1994 r. w produkcji miniatur historycznego umundurowania różnych formacji wojskowych - w tym przypadku oddziałów SMIERSZ'u, czyli specjalnych jednostek NKWD. Na terenie okupowanej Polski w czasie i po wojnie jednostki te likwidowały niepodległościowe podziemie i tworzyły miejscowe struktury zwalczające antykomunistyczną opozycję (m.in. tzw.żołnierzy wyklętych). Nawet pobieżna znajomość umundurowania jednostek niemieckich i radzieckich z czasów wojny i uwzględnienie uproszczeń wynikających z licencji poetyckiej (a zapewne i względów elementarnego bezpieczeństwa) wskazuje na to, że obraz Wróblewskiego przedstawia egzekucję (lub nadzór nad egzekucją) polskiego cywila przez oficera NKWD, a nie przez "gestapowca". Wróblewski, który był na przełomie lat 40-tych i 50-tych fanatycznym komunistą, po namalowaniu i publicznej prezentacji pierwszego z serii "Rozstrzeliwań" (kolejność ich powstawania jest sporna) wszystkie pozostałe obrazy tej serii malował w tajemnicy i publiczność poznała je dopiero po jego (prawdopodobnie) samobójczej śmierci w 1957 r. Wiedza o historii powstania, ale i o rzeczywistej treści obrazów Wróblewskiego pozwala lepiej zrozumieć losy wielu artystów, którzy zbyt późno uświadomili sobie, jakiej ideologii służą. Właśnie dlatego "Rozstrzelanie z NKWD-dzistą" jest i zapewne długo jeszcze prezentowane będzie pod starym tytułem. Dla zrozumienia twórczości Wróblewskiego istotne jest to, że dokładnie wtedy, gdy odchodził on od abstrakcjonizmu i zaczynał malować Rozstrzelania, w polskich więzieniach rozstrzeliwano polskich patriotów. Zapewne większość Polaków nie zadawała sobie z tego sprawy, ale czy nie wiedzieli o tym artyści z pokolenia przedstawionego w "Popiele i diamencie"? Co spowodowało, że wspomnienie wojennych egzekucji odżyło we Wróblewskim z taką siłą właśnie w 1949 roku? Czyżby na kilka lat o nich zapomniał ? A może właśnie sobie przypomniał ? A jeśli sobie przypomniał, to co obudziło te wspomnienia? Dziś wiemy że po sfałszowaniu wyborów do Sejmu Ustawodawczego w 1947 r. ogłoszono amnestię, po której ujawniło się ponad 75.000 uczestników podziemia niepodległościowego i antykomunistycznego. Mimo amnestii walkę kontynuowało ok. 2000 żołnierzy, określanych dzisiaj jako "Żołnierze Wyklęci". Większość z nich została wyłapana i wymordowana. Pamięć o nich została pogrzebana na niemal pół wieku i jest przywracana dopiero od 1993 r. przez grupę historyków jeszcze niedawno drugiego obiegu.

Bardzo trafna wydaje się interpretacja, że Wróblewski malując Rozstrzelania, na miejscu plutonu egzekucyjnego ustawiał widza (chociaż wcześniej, podczas malowania ustawiał tam samego siebie). Trudniejsze jest ustalenie, czy czynił to ku przestrodze, czy jako oskarżenie. Podobnie bardzo trudno jest zrozumieć niechęć, z jaką spotkały się Rozstrzelania nie tylko u ówczesnych władz, ale w samym środowisku artystycznym. Przecież ukazywały one tragiczne doświadczenie czasów wojny. Czy chodziło wyłącznie o niechęć udręczonej psychiki przed powrotem do wojennego koszmaru, o potrzebę cieszenia się życiem? Pytanie to pozostaje bez odpowiedzi, ale przecież żyją jeszcze naoczni świadkowie jego twórczości, jak chociażby Andrzej Wajda (bliski znajomy i przyjaciel z artystycznej grupy samokształceniowej) którzy mogliby wpuścić więcej światła do tej ciemnej epoki krajowej sztuki z czasów stalinowskich o której tak niewiele wiemy, pomimo tylu źródeł i stosunkowo bliskiej perspektywy czasowej. Kogo tak naprawdę namalował Wróblewski i czyją tragedię przedstawił z dokumentalną precyzją. Czy nie czas już najwyższy zdemistyfikować tą zagadkę. Dziś 1 marca 2016 r. w dniu Żołnierzy Wyklętych warto zadać sobie to pytanie. Już chyba można ?

Bractwo św Franciszka

Więcej o Andrzeju Wróblewskim i jego współczesnych konotacjach na stronie

sobota, 23 stycznia 2016

Niemiecka jakość

Gunther von Hagens ( pierwszy z lewej )
(ur. 10 stycznia 1945 w Skalmierzycach) – niemiecki lekarz, patomorfolog i anatom.Urodził się na terenie okupowanych ziem polskich, które w latach 1939-1945 zostały włączone administracyjnie do III Rzeszy Niemieckiej. Jego ojciec w tym czasie służył jako kucharz w formacji SS. Po zakończeniu wojny, wraz z rodziną opuścił teren Polski i zamieszkał w Niemieckiej Republice Demokratycznej.Von Hagens organizuje od 20 lat cykl wystaw pod nazwą Body Worlds (pol.: "Cielesne światy"), na których prezentuje kompozycje figur które tworzy ze spreparowanych zwłok ludzi.Od 1995 roku na wystawie "Body Worlds" prezentowano m.in. postać trzymającą skórę zdjętą z ciała, postać kopiącą piłkę, czy ciało kobiety w ciąży. Niemiecki "Der Spiegel" zarzucał von Hagensowi, że spreparowane ciała pozyskuje on od skazanych na karę śmierci chińskich więźniów.Przeciwnicy wystawienniczej działalności von Hagensa wysuwali oskarżenia, że część zwłok von Hagens kupił od władz chińskich po wykonywaniu wyroków śmierci, głównie na młodych skazańcach.Sam von Hagens deklaruje, że wszystkie osoby, których zwłoki wykorzystał, wyraziły na to zgodę.Badań DNA zwłok prezentowanych na wystawie "Bodies Revealed" domaga się stowarzyszenie Falun Dafa. Chce sprawdzić, czy nie są to ciała chińskich więźniów politycznych. Organizatorzy wystawy odpowiadają, że takie badania może przeprowadzić tylko właściciel eksponatów.


Josef Mengele ( pierwszy z prawej)
(ur. 16 marca 1911 w Günzburgu, zm. 7 lutego 1979 w Bertiodze, Brazylia) – niemiecki lekarz, SS-Hauptsturmführer, doktor medycyny i antropologii, zbrodniarz wojenny, zwany Aniołem Śmierci. Był ulubionym dzieckiem rodziny, był także niezwykle uzdolniony. Jego ulubionymi przedmiotami były biologia, zoologia, fizyka, filozofia naturalna i antropologia. Studiował na wydziałach filozofii i medycyny Uniwersytetu Monachijskiego. Uczestniczył w kursach antropologii, paleontologii i medycyny. W marcu 1931 roku wstąpił do młodzieżowej przybudówki Stahlhelmu, organizacji byłych żołnierzy. Do NSDAP wstąpił w roku 1937.W czasie II Wojny światowej Od chwili przybycia do Auschwitz Mengele – wraz z innymi oficerami i lekarzami SS, wśród których znajdowali się dr Carl Clauberg i dr Johann Paul Kremer – uczestniczył w selekcji Żydów i Romów przybywających do obozu z całej Europy. Gestem dłoni lub ruchem trzcinki wskazywał „niezdatnych do pracy”, a zatem przeznaczonych do natychmiastowej likwidacji w komorach gazowych. Posyłał tam wszystkie dzieci, starców, chorych, ułomnych lub osłabionych Żydów i Romów oraz wszystkie ciężarne kobiety. Od maja 1943 do listopada 1944 roku Mengele wziął udział w co najmniej 74 selekcjach na rampie. Odegrał aktywną rolę podczas 31 selekcji w obozowym szpitalu, wysyłając na śmierć poprzez rozstrzelanie, wstrzyknięcie trującej substancji lub zagazowanie tych chorych, których zdrowie podkopały głód, przymusowa praca, niewyleczone choroby lub sadystyczne zachowanie strażników. Podczas każdej akcji selekcyjnej nienagannie ubrany w biały lekarski fartuch i białe rękawiczki Mengele rychło zyskał wśród więźniów Auschwitz miano Anioła Śmierci. Josef Mengele w obozie Auschwitz przeprowadzał także eksperymenty pseudomedyczne. Jego głównym celem było znalezienie sposobu na genetyczne warunkowanie cech aryjskich u dzieci i zwiększenie ilości ciąż mnogich. Dlatego też obiektem jego zainteresowań stały się bliźnięta, na których przeprowadzał wszystkie możliwe badania medyczne. Potem oboje bliźniąt było równocześnie zabijanych, aby porównać ich narządy wewnętrzne.Szacuje się, że Mengele wykonał swoje zbrodnicze eksperymenty na ok. 1500 bliźniętach, z których przeżyło mniej niż 100. Zmarł 7 lutego 1979 roku niedaleko Santosu w Brazylii – w czasie kąpieli w oceanie.


obraz: Ignacy Czwartos
teksty: źródło Wikipedia

Polecamy ...

Z głową w chmurach

Był ubrany w swe wojskowe angielskie ubranie, zapięte agrafką pod szyją, ułożony starannie, uczesany, nawet kanty spodni były wyrównane. ...