piątek, 3 kwietnia 2015

Oczekiwanie niebieskie

Znałem Go kilkanaście lat, poznaliśmy się jeszcze w końcówce studiów. Właściwie z pierwszej pracy, która z czasem przerodziła się w wieloletnią współpracę "dorywczo i z doskoku" Nie była to jednak znajomość zawodowa. Wieloletnia wspólna praca, zabieganie o klientów nie przeszkadzały w praktykowaniu bardzo dobrej atmosfery na co dzień. Z wiekiem i doświadczeniem zbieranym w innych miejscach zauważałem że nasze kontakty okazywały się wyjątkowe. Nie ja jeden lubiłem Tu wpadać. Sporo klientów stawało się dobrymi znajomymi a różnice między pracownikami i nimi znikały na zawsze. Miał w tym swój wielki udział. Nie wiem dlaczego ale sprawiał zawsze wrażenie człowieka lubiącego dłużej posiedzieć i porozmawiać na wszelkie tematy. Verdi, Mahler, malarstwo renesansowe, film czy z drugiej strony mechanika, chemia oraz koronna w Jego przypadku geopolityka oraz stosunki międzynarodowe - wszystko to były dla Niego właściwe tematy do codziennych konwersacji. W trakcie pracy oczywiście. Nie był typem lawiranta, opędzającego pracę. Zawsze pracował na własny rachunek, co wyrobiło w nim oczywistą obowiązkowość oraz kulturę działania. Poligrafia nie przeszkadzała mu w podejmowaniu innych wyzwań. Mógłby być świetnym handlowcem (potwierdzą na pewno przedstawicielki firm lubiące słuchać jego komplementów) wykładowcą akademickim ( jego wykład na temat postarzania papieru przy okazji druku "archiwalnych" ulotek, z zachowaniem wiedzy technologicznej był majstersztykiem docenionym przez asystentkę reżysera). Z rękawa sypał pomysłami na pograniczu techniki i reklamy. Zaproponował kiedyś prostą animację poklatkową z wykorzystaniem dynamiki wagonu metra w tunelu. Nie to jednak było najważniejsze. Swoją niepowtarzalną klasę potwierdzał czym innym. Na przykład tym że praca może być przyjemna a nawet pasjonująca, tylko kiedy jest wykonywana i przyjmowana z szacunkiem. Nie przypominam sobie przez kilkanaście lat żadnej pyskówki lub typowego gdzie indziej chamstwa, podlizywania się czy podsrywania itp. Był za to zawsze czas na błyskotliwą uwagę dotyczącą zwykłych dupereli co ratowało najtrudniejsze nawet sytuacje w chwilach stresowych, pośpiechu itp. Generalnie klasa i właściwe relacja z właściwą hierarchią. Potrafił być niezwykle wyrozumiały nawet dla telemarketerów. Grzecznie i cierpliwie tłumaczył za każdym razem, że przechodził te same kursy socjotechniczne i wie jaki będzie kolejny "ruch" przebiegłego handlowca. Były też kontakty prywatne i towarzyskie, dziś jednak pominę ten świetny wątek. Wspomnę inny. Wpadłem pewnego razu do "Krypty" ( nazwa ówczesnego miejsca pracy) w okresie ferii z dziećmi. Jarek osobiście przygotował im na poczekaniu stanowiska przy komputerach, zlecając im zaimprowizowane szybko atrakcje. Potem dzieciaki  pytały mnie wielokrotnie kiedy będą mogły wrócić do "Krypty" żeby pobawić się na komputerach Pana Jarka. No cóż. Myślę że nie prędko. Ale na pewno kiedyś będzie im to dane. I nam również. Tyle że już nie w "Krypcie" lecz na rozległych niebieskich równinach.

Do zobaczenia brachu, niech Zmartwychwstały Pan przyjmie Cię do Swojego Królestwa.

Marcin

1 komentarz:

Dębal pisze...

Marcinie
Wielkie TAK!
Amen

Polecamy ...

Z głową w chmurach

Był ubrany w swe wojskowe angielskie ubranie, zapięte agrafką pod szyją, ułożony starannie, uczesany, nawet kanty spodni były wyrównane. ...