wtorek, 1 marca 2016

"Rozstrzelanie z NKWD-dzistą" Andrzeja Wróblewskiego

Coraz to z ciebie, jako z drzazgi smolnej, 
Wokoło lecą szmaty zapalone, 
Gorejąc nie wiesz, czy stawasz się wolny, 
Czy to, co twoje, ma być zatracone? 
Czy popiół tylko zostanie i zamęt, 
Co idzie w przepaść z burzą? - czy zostanie 
Na dnie popiołu gwiaździsty dyjament, 
Wiekuistego zwycięstwa zaranie... 

C. K. Norwid
 

Kiedy w roku 1949 rodziła się w Polsce doktryna realizmu socjalistycznego, młody malarz Andrzej Wróblewski wraz ze swym przyjacielem Andrzejem Wajdą działali w Kole Samokształceniowym przy krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Młodzi twórcy postulowali swój akces do nurtu socrealizmu sztuką czytelną i reagującą na problemy rzeczywistości." Wychodząc z założenia, że pierwszą przygotowawczą fazą budowania kultury socjalizmu musi być sztuka czytelna, tematowa i obliczona na szeroki zasięg społeczny, postulowaliśmy formę artystyczną możliwie pozbawioną przekształceń, przedmiotową, fotograficzną, jak najbardziej zgodną z potocznym widzeniem i wyobraźnią masowego widza." Odpowiedzią na pojawiające się postulaty miał być między innymi cykl "Rozstrzelań", który otwierał namalowany w styczniu 1949 r. obraz przedstawiający dwie postacie: oprawcy w niebieskich bryczesach i zielonej bluzie mundurowej oraz ofiary - błękitnego ciała z przełamanym kręgosłupem. Ten przejmujący obraz przedstawiający egzekucję, prezentowany jest w wielu opracowaniach pod tytułem "Rozstrzelanie z gestapowcem" Tak był podpisany również na dużej wystawie retrospektywnej RECTO/VERSO w warszawskim Muzeum Sztuki Nowoczesnej w zeszłym roku. Tytuł dzieła sugeruje, że jest ono reminiscencją doświadczeń autora z czasów II wojny światowej, kiedy to Polaków rozstrzeliwali Niemcy (co oczywiście miało miejsce). W namalowanej w 1949 r. serii przejmujących Rozstrzelań Wróblewski nie pokazał plutonów egzekucyjnych. Dlaczego? Dlaczego nie można rozpoznać mundurów oprawców? Dlaczego nie pokazał po prostu strzelających Niemców - przecież byłby to manifest, za który zostałby w owym czasie szczodrze doceniony, a Rozstrzeliwania nie cieszyły się dobrą opinią nawet w środowisku malarskim. Jest wprawdzie jeden obraz przedstawiający "gestapowca” (w niektórych wersjach "esesmana"), ale na obrazie nie ma gestapowca. Gestapo było policją tajną, jej hierarchia miała umundurowanie (zwykli tajniacy nie chodzą w mundurach), ale żadna niemiecka formacja, ani Gestapo, ani SS nie miała mundurów składających się z bryczesów i kurtek (koszul) wpuszczanych w spodnie. Wyjątki zdarzały się w oddziałach operujących np. ma froncie afrykańskim, czy w tzw. Legionie Indyjskim, a także w formacjach alpejskich. Nie były to jednak mundury czarne ani granatowe. Czarne T-shirty wchodziły w skład umundurowania letniego, ale mundury polowe były zielone. Koszule (a nie kurtki) i to brunatne były podstawą umundurowania oddziałów SA. Poza tym niemieccy żołnierze mieli zwykle wyposażenie ze skóry lakierowanej na czarno. Nie ma potrzeby wchodzić w szczegóły, ponieważ Wróblewski kilka lat po wojnie tworzył symbol oprawcy, każdego oprawcy, również gestapowca i esesmana, ale jeśli taki symbol tworzył, to z namysłem. A to, że sam Wróblewski mógł taki tytuł nadać? A jaki miał w tamtych czasach nadać? Może - Mój kolega Zygmunt?

Na wstępie tekstu przedstawiliśmy kopię "Rozstrzelania z gestapowcem", na której lepiej niż na przyciemnionych reprodukcjach widać kolory munduru, powyżej zaś prezentujemy fragment ilustracji wykonanej w 2004 r. dla ukraińsko-rosyjskiej firmy specjalizującej się od 1994 r. w produkcji miniatur historycznego umundurowania różnych formacji wojskowych - w tym przypadku oddziałów SMIERSZ'u, czyli specjalnych jednostek NKWD. Na terenie okupowanej Polski w czasie i po wojnie jednostki te likwidowały niepodległościowe podziemie i tworzyły miejscowe struktury zwalczające antykomunistyczną opozycję (m.in. tzw.żołnierzy wyklętych). Nawet pobieżna znajomość umundurowania jednostek niemieckich i radzieckich z czasów wojny i uwzględnienie uproszczeń wynikających z licencji poetyckiej (a zapewne i względów elementarnego bezpieczeństwa) wskazuje na to, że obraz Wróblewskiego przedstawia egzekucję (lub nadzór nad egzekucją) polskiego cywila przez oficera NKWD, a nie przez "gestapowca". Wróblewski, który był na przełomie lat 40-tych i 50-tych fanatycznym komunistą, po namalowaniu i publicznej prezentacji pierwszego z serii "Rozstrzeliwań" (kolejność ich powstawania jest sporna) wszystkie pozostałe obrazy tej serii malował w tajemnicy i publiczność poznała je dopiero po jego (prawdopodobnie) samobójczej śmierci w 1957 r. Wiedza o historii powstania, ale i o rzeczywistej treści obrazów Wróblewskiego pozwala lepiej zrozumieć losy wielu artystów, którzy zbyt późno uświadomili sobie, jakiej ideologii służą. Właśnie dlatego "Rozstrzelanie z NKWD-dzistą" jest i zapewne długo jeszcze prezentowane będzie pod starym tytułem. Dla zrozumienia twórczości Wróblewskiego istotne jest to, że dokładnie wtedy, gdy odchodził on od abstrakcjonizmu i zaczynał malować Rozstrzelania, w polskich więzieniach rozstrzeliwano polskich patriotów. Zapewne większość Polaków nie zadawała sobie z tego sprawy, ale czy nie wiedzieli o tym artyści z pokolenia przedstawionego w "Popiele i diamencie"? Co spowodowało, że wspomnienie wojennych egzekucji odżyło we Wróblewskim z taką siłą właśnie w 1949 roku? Czyżby na kilka lat o nich zapomniał ? A może właśnie sobie przypomniał ? A jeśli sobie przypomniał, to co obudziło te wspomnienia? Dziś wiemy że po sfałszowaniu wyborów do Sejmu Ustawodawczego w 1947 r. ogłoszono amnestię, po której ujawniło się ponad 75.000 uczestników podziemia niepodległościowego i antykomunistycznego. Mimo amnestii walkę kontynuowało ok. 2000 żołnierzy, określanych dzisiaj jako "Żołnierze Wyklęci". Większość z nich została wyłapana i wymordowana. Pamięć o nich została pogrzebana na niemal pół wieku i jest przywracana dopiero od 1993 r. przez grupę historyków jeszcze niedawno drugiego obiegu.

Bardzo trafna wydaje się interpretacja, że Wróblewski malując Rozstrzelania, na miejscu plutonu egzekucyjnego ustawiał widza (chociaż wcześniej, podczas malowania ustawiał tam samego siebie). Trudniejsze jest ustalenie, czy czynił to ku przestrodze, czy jako oskarżenie. Podobnie bardzo trudno jest zrozumieć niechęć, z jaką spotkały się Rozstrzelania nie tylko u ówczesnych władz, ale w samym środowisku artystycznym. Przecież ukazywały one tragiczne doświadczenie czasów wojny. Czy chodziło wyłącznie o niechęć udręczonej psychiki przed powrotem do wojennego koszmaru, o potrzebę cieszenia się życiem? Pytanie to pozostaje bez odpowiedzi, ale przecież żyją jeszcze naoczni świadkowie jego twórczości, jak chociażby Andrzej Wajda (bliski znajomy i przyjaciel z artystycznej grupy samokształceniowej) którzy mogliby wpuścić więcej światła do tej ciemnej epoki krajowej sztuki z czasów stalinowskich o której tak niewiele wiemy, pomimo tylu źródeł i stosunkowo bliskiej perspektywy czasowej. Kogo tak naprawdę namalował Wróblewski i czyją tragedię przedstawił z dokumentalną precyzją. Czy nie czas już najwyższy zdemistyfikować tą zagadkę. Dziś 1 marca 2016 r. w dniu Żołnierzy Wyklętych warto zadać sobie to pytanie. Już chyba można ?

Bractwo św Franciszka

Więcej o Andrzeju Wróblewskim i jego współczesnych konotacjach na stronie

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Państwo może mają pojęcie o sztuce, ale do relatywizowania historii nie nadsjecie się. Proszę poczytać sobie co kto i kiedy nosił. To niemiecki mundur Checie wybielić Wróblewskiego i dopisać mu taką zaslugę.Nie tędy droga. To oszustwo z państwa strony.

Ignacy Czwartos pisze...

Niemiecki....proszę podać,jakiej formacji?

Bractwo Św. Franciszka pisze...

Proszę dokładniej czytać artykuł, mundur jest oddziałów SMIERSZ'u,specjalnych jednostek NKWD. Ilustracja rosyjskiego pudełka z miniaturami wojskowymi jest niemalże identyczna. Niemcy nie mieli nawet podobnych mundurów.

historia sztuki pisze...

@Anonimowy
Nikt nie twierdzi z całą pewnością, że to JEST mundur rosyjski, chociaż dowody na to wskazują. Tu chodzi o coś zupełnie innego. Chodzi o to, że w Polsce obowiązuje JEDNOZNACZNA interpretacja obrazu Wróblewskiego ukuta i podtrzymywana przez komunistyczną krytykę, co bardziej świadczy o stanie polskiej krytyki, niż o samym artyście. Wróblewski był fanatycznym komunistą ale zostawił obrazy, z których przynajmniej wynika, że miał z tym problem. Polska krytyka do tej pory nie ma ze sobą żadnego problemu.
pozdrowienia
Krzysztof Karoń

Polecamy ...

Z głową w chmurach

Był ubrany w swe wojskowe angielskie ubranie, zapięte agrafką pod szyją, ułożony starannie, uczesany, nawet kanty spodni były wyrównane. ...