Tylko dwóch ludzi w historii zyskało
sławę wyłącznie dzięki zniszczeniu.
Jednym był joński pastuch
Herostrates, który dla zdobycia sławy podpalił w 356 r. BC
świątynię Artemidy w Efezie. Za karę został stracony, a jego
imię miało być wymazane z ludzkiej pamięci. Była to kara – w
Rzymie nazywana damnatio memoriae - znacznie straszniejsza od śmierci
cielesnej. Herostrates tej kary uniknął i cel osiągnął, ponieważ
jego imię przetrwało w zapiskach historyka Teopompa z Chios
(Historia Filipa).
Drugim był francuski szachista Marcel
Duchamp (1887-1968). Inteligentny, ale
pozbawiony jakiegokolwiek talentu artystycznego, Duchamp nigdy nie
stworzył wartościowego dzieła – jedyny obraz Duchampa, jakiemu
przypisywano cechy oryginalności – Akt schodzący po schodach z
1912 r. - jest malarską kopią znanych od dobrych trzydziestu lat
eksperymentów chronofotograficznych francuskiego fizjologa
Étienne-Jules Mareya (1830-1904).
Sławę postanowił osiągnąć Duchamp nie przez zniszczenie jednego
dzieła, lecz całej sztuki, ale wbrew pozorom, jego wysiłki nigdy
nie były traktowane serio nawet przez skrajnych awangardystów.
Tuż przed I
wojną światową Duchamp uciekł z Europy do Ameryki, gdzie żył na
koszt Francisa Picabii i środowiska amerykańskich nuworyszów
opisanych przez Thorsteina Veblena w „Teorii klasy próżniaczej”.
W 1916 r. współzakładał, wspólnie m.in. z Williamem
Glackensem Society
of Independent Artists Inc. Celem
Towarzystwa było organizowanie całkowicie pozbawionych cenzury
wystaw dzieł artystów niezależnych, a jedynym warunkiem udziału
było wniesienie niewielkiej składki. Pierwsza taka wystawa odbyła
się w 1917 r. i zgromadziła ponad 2000 prac 1200 autorów. Na tej
wystawie Duchamp miał jakoby pokazać swój słynny Pisuar –
Fontannę. Jest to nieprawda.
Dostarczony pod
pseudonimem „R. Mutt” pisuar Duchampa został przez organizatorów
wystawy odrzucony, ponieważ ich – awangardystów – zdaniem nie
był dziełem artystycznym. Takie uzasadnienie opublikował Glackens
w nowojorskiej prasie, czym wywołał manifestacyjne ustąpienie
Duchampa (i jego dwojga stronników) z zarządu Towarzystwa. Nie było
żadnego skandalu, pisuaru nie pokazano. Jeśli ktoś chce zrozumieć
różnicę między modernizmem a powojenną sztuką współczesną,
to ten przykład ją wyjaśnia – moderniści uważali siebie za
artystów, a swoje dzieła za sztukę. Ich następcy już nie.
Nieszczęsny
pisuar został przetransportowany do Galerii „291” Afreda
Stieglitza, ustawiony na postumencie, sfotografowany i wyrzucony na
śmietnik. Fotografię z opisem „skandalu” wydrukowano w drugim
numerze dadaistycznego pisemka The Blind Man (Ślepiec) wydawanego
przez Duchampa,
Henri-Pierre Roché i
Beatrice Wood. Po tym drugim numerze pisemko adresowane do
nowojorskiej elity padło.
Mimo wysiłków Duchampa na ponad 30
lat o sprawie zapomniano, traktując ją jako młodzieńczy eksces
starzejącego się lowelasa. Ameryka jeszcze nie straciła rozumu.
Dopiero gdy ruszyła antykulturowa rewolucja, Duchamp został doradcą
artystycznym Peggy Guggenheim, a w 1950 r. replikę pisuaru pokazano
w nowojorskiej galerii Sidneya Janisa – tej samej, w której 10 lat
później debiutował Warhol z pop-artem. W 1964 r., z okazji
drugiego najazdu Hunów, mediolańska galeria Arturo Schwarza
wykonała 8 (12?) kopii pisuaru, które trafiły m.in. do Centrum
Pompidou w Paryżu, Tate Modern w Londynie i Philadelphia Museum of
Art. I proszę sobie wyobrazić, że te instytucje dzieła te
przyjęły i włączyły do swoich zbiorów.
W 1993 r. francuski akcjonista Pierre
Pinoncelli nasikał do pisuaru wystawionego w Centrum Pompidou, a w
2007 r. rozbił go młotkiem. W ten sposób
Marcel Duchamp wszedł do historii sztuki, poszerzając jej definicję
do zera.
Krzysztof Karoń
16 lutego 2015 r.
Calvin Tomkins - biograf Duchampa,
krytyk sztuki New Yorker-a stwierdził że “Nie potrzeba dużej
wyobraźni, by w pisuarze dostrzec delikatnie spływające linie
zawoalowanej głowy klasycznej renesansowej Madonny, czy Buddy w
pozycji siedzącej lub co być może jest bardziej na miejscu, jeden
z polerowanych form erotycznych Brancusi”. Od tego czasu metoda
Duchampa jest najbardziej prymitywną a co za tym idzie
najpopularniejszą formą propagandy antykulturowej i często służy
publicznemu wyszydzeniu i profanacji wizerunków chrześcijańskich.
MK
3 komentarze:
Komentarz wpisze jako anonim, bo cala reszta opcji jest mi obca i niezrozumiala. A teraz sprawdze czy dziala, klik!
Dziala!:) Pan Kedzierski zpowaznial. Jego obrazy zawsze emanowaly swiatlem. Jakims takim swiatlem optymizmu i radosci. Moze oczy mi sie popsuly, ale jakos "cień" sie wkradl na plotno. Obejrzalam galerie na blogu i co, cos w tym jest? Znaczy sie rusza: Greccio - Pustelnia to szalenstwo zieleni; Fontecolombo - witraz z wizerunkiem sw. Franciszka - no wlasnie co z tym niebieskim? jakis inny, powazniejszy. Moze wloski?; Greccio - drewniany korytarz... o... strach sie czai.:); a Pasazerowie szofera niebieskiego (Wroblewski - szofer niebieski - inaczej byc nie moglo) - odciety kawalek od Guernica; Jasna Matka Boska w czarnym amfiteatrze - jako ten promyczek nadziei w smutaskosci zycia; Smietnik przy mogile - coz, ktos zmienil zdanie. Razem z "szalenstwem zieleni" moim ulubionym w tym zestawie obrazem jest "16-25%"- ...czy mam zawolac chlopakow?:))) To tyle wrazen na dzisiaj. :)
Dziękuję za ten miły głos. Nie zauważyłem go wcześniej ponieważ mało tu komentarzy pojawia się niestety. Staram się ostatnio jakoś podnieść się na duchu i rzeczywiście spoważnieć. Takie wsparcie pomaga na pewno :)
Prześlij komentarz