Im więcej czytam o Witoldzie Pileckim, tym mi trudniej. On mnie uwiera, kłuje jak maleńka, niewidoczna dla oczu, wbita w palec igiełka łodygi ostu...
Świetny człowiek, świetny mężczyzna! Wypełniony szczodrze talentami, przy tym głęboko duchowy, stworzony, zdawało by się, do twórczych działań, aktów odwagi czy heroizmu niedostępnych zwykle dla przeciętnego człowieka. Z drugiej zaś strony, starając się o Marysię - przyszłą żonę, podjeżdżał co rano na koniu pod Jej okno i wyćwiczonym ruchem wrzucał przez okno bukiet kwiatów. W tajemnicy dokarmiał mysz, której bezskutecznie usiłowała pozbyć się żona,
pożyczyła nawet od sąsiadów specjalnie tresowanego kota - zabójcę. Zosię i Andrzeja - swoje dzieci uczył uważności wobec każdej żywej istoty, biedronki, ćmy i pająka, „każde stworzenie jest ważne i ma swoje zadanie do wypełnienia” – mawiał.
W niektórych można dostrzec ślad geniuszu Boga. Życie Witolda Pileckiego było skrojone z niezwykłą dbałością o każdy szczegół, dopasowane do Jego warunków i kondycji tak, by przyjął i wszedł bez reszty w prawdziwą wielkość, heroizm, męczeństwo i śmierć. W pełnej wolności. Viktor Frankl w książce „Człowiek w poszukiwaniu sensu” napisał: „Człowiekowi można odebrać wszystko prócz jednego: ostatniej ludzkiej wolności – wyboru postawy w określonych okolicznościach, wyboru własnej drogi.” A zatem Witold Pilecki miał narzędzia doskonalenia się, ale ja...?
No właśnie, wspomniałam, że postać Rotmistrza mnie uwiera, tak, bowiem stawia mnie wobec wyboru między łatwym usprawiedliwieniem własną słabością, bylejakością a obecnym we mnie od poczęcia pierwiastkiem Bożym. Św. Teresa od Dzieciątka Jezus powiedziała, że „Jezus nie powołuje tych, który są godni, ale tych, których sam chce”. A ja nie chcę być byle jaka, nie chcę stanąwszy kiedyś przed Bogiem żałować.. strachu, letniości, rezygnacji. Pilecki pisał w listach do żony i dzieci, że starał się żyć tak, by w godzinie śmierci mógł się raczej cieszyć niż lękać. Czas w celi śmierci spędzał medytując książkę Tomasza a Kempisa „O naśladowaniu Chrystusa”, była dla Niego źródłem siły, Zofia i Andrzej Pileccy traktują ten traktat jak testament ojca. ..Bracie, strasznie to trudne...
Chrystusie...
Jeszcze się kiedyś rozsmucę ,
Jeszcze do Ciebie powrócę,
Chrystusie...
Jeszcze tak strasznie zapłaczę,
Że przez łzy Ciebie zobaczę,
Chrystusie...
I taką wielką żałobą
Będę się żalił przed Tobą,
Chrystusie...
Że duch mój przed Tobą klęknie
I wtedy serce mi pęknie,
Chrystusie...
Julian Tuwim
tekst: Joanna Jaczewska Sharma
obraz: Marcin Kędzierski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz