niedziela, 31 maja 2020

Deus Vult


Uczniowie.
Ta chwila Przed. Oczekiwanie. Prawdziwe Życie dopiero się zaczyna.
Albo i nie.
Wtedy, tuż po Poranku, siedzą te lebiegi, melepety, spietrane. Na rozum to niby już wiedzą.
Że zmartwychwstał samowładnie. Ale uszy po sobie. Siedzą i udają że ich nie ma. Drzwi
zatrzaśnięte z obawy. Serca zatrzaśnięte. Raczej nie patrzą sobie w oczy. Każdy mówił, że
nie opuści, a – wiadomo.
… Po pięćdziesięciu dniach „znajdowali się wszyscy razem na tym samym miejscu”. Cóż za
impet! Jakaż odwaga. Rozmach apostolski powalający. Krótko mówiąc, wszystko wskazuje,
że nic z tego nie będzie.
I wtedy „nagle dał się słyszeć z nieba szum”.
KLIK.
Świat przeskakuje na inny tor. Wszystko się zaczyna.

Skąd wiadomo, że Zesłanie musiało nastąpić?

Bo – chwilę po tym wystąpił Kefas – w końcu przestał się bać i pojął wszystko – i walnął taką
mowę, że nawróciło się trzy tysiące ludzi. Jednego dnia.
Bo – bez tego turbodoładowania nie z tego świata operacja „misje do pogan” tak po ludzku
nie miała prawa się powieść. Logistycznie niemożliwe – w takim trybie i przedziale czasu. I
merytorycznie – paru prostaczków z Galilei i okolic, okej, nawet ze wsparciem byłego
wyszczekanego faryzeusza – nagle staje się na tyle wymownymi, że przegadują cyniczny,
sofistyczny, pewny swego, retorycznie wykwintny antyk? No proszę.
Bo – męczeństwo pierwszych posłanych. Czy wręcz chętna zgoda na nie. Musieli Coś
Ważnego wyryte mieć w sercach, być „ponad to”, ponad swoją niemoc i strach, coś więcej
mieć w głowach niż tylko „panie dziejku, tu mamy ogólne zręby Nowej Doktryny, grupa
docelowa... pozycjonowanie marki...”. Za kampanię reklamową nie oddaje się życia.
Bo zmienił się świat. Na amen.
Last not least – bo bez tego nie byłoby gotyckich łuków, chorału, magistra Leoninusa,
‘Pange, lingua, gloriosi’, Palestriny, Bacha, Giotta, Caravaggia oraz G.K. Chestertona i
pewnej piosenki Nicka Cave’a.
A to zaprawdę trudno sobie wyobrazić.

Duch tchnie kędy chce. Od Zarania, gdy już ulepieni z prochu i gliny czekaliśmy na tchnienie
życia. Potrzebujemy Go zawsze i wciąż. Inaczej z nas tylko puste powłoki dryfujące przez
czas. Cymbały brzmiące, i to w dodatku głucho. Melepety zestrachane.



Zatem zstępuj Duchu Święty, szczęśliwie demoluj nam życie.
„Boć bez twojej dzielności/ Nic w ludzkiej nikczemności/ Nie masz nic porządnego”
Amen.

Tekst: Tomasz Titkow

Brak komentarzy:

Polecamy ...

Z głową w chmurach

Był ubrany w swe wojskowe angielskie ubranie, zapięte agrafką pod szyją, ułożony starannie, uczesany, nawet kanty spodni były wyrównane. ...