Romantyzm polski wywodził się ze wsi. Wreszcie nie przypadkiem akcja największego dzieła tej epoki rozgrywa się we dworze, co był z drzewa, lecz podmurowany. Był to romantyzm wiejski. Wszyscy romantycy — myślę o Wielkich Duchach tej epoki- urodzili się lub wychowali na wsi albo we dworkach, co stały gdzieś przy bocznej ulicy małego miasteczka. Łby koni nad workami z owsem, żydowski rwetes na rynku, błoto. Jakież to swojskie. Gdzie nam tam do parowych machin, gazowych latarni. Krasiński. Tak on był człowiekiem miasta i dlatego wiedział, gdy inni jeszcze nie wiedzieli. Może jeszcze Mochnacki był człowiekiem miasta, był duchem urbalnym, ale przecież i on wychował się na wsi. Tęsknota za utraconą ojczyzną łączyła się więc -i musiała się łączyć- za utraconym dworem, lasem, skowronkiem. Była to tęsknota za tym, co łatwe do pojęcia, co się pojmuje podświadomie, wcale o tym nie myśląc. To w czym przyszło im żyć, gdy znaleźli się poza granicami Cesarstwa, wcale takie łatwe do pojęcia nie było. Szczególnie że było obce. Tęsknota była więc pierwszą i na pewno najważniejszą przyczyną, która spowodowała, że podziw dla machiny i wolności, dla tych wszystkich bogactw, w które obfitowała Europa, zaczął słabnąć. Wstali z kolan, kiedy tęsknota powiedziała im, że tylko tamto było ich, a to nie jest ich. Naprawdę wolni byli przecież tam, w tym, co pojmowali. Choć kraj nie był wolny, mieli, żyjąc w nim, władzę nad tym wszystkim, co było dane im od dzieciństwa, oczywiste, zrozumiałe: nad krajobrazami z dworem i skowronkiem. W tym sensie byli wolni, żyjący w zniewolonym kraju, a stali się niewolnikami, kiedy przyszło im żyć w wolnych krajach: bo co nie jest nasze, oswojone, to jest niepojęte, a niepojęte osacza nas i bierze we władanie. (...)
Byli nędzarzami wśród bogaczy, wieśniakami wśród mieszczan, niewolnikami wśród wolnych. Byli, co więcej, żebrakami czekającymi na jałmużnę, której politycy europejscy nie zamierzali im ofiarować. Oczywiście dobrze sobie zdawali sprawę z tej sytuacji. (...) Kiedy minął zachwyt i spojrzeli trzeźwym okiem na to, co ich początkowo tak zachwyciło, dostrzegli po prostu to, czego uprzednio nie dostrzegali: nędzę, głód, wyzysk, upadek obyczajów, a więc wszystkie skutki Wielkiej Rewolucji Francuskiej. To po pierwsze. A po drugie, to duch romantyczny kazał im spojrzeć na cywilizację jako na dzieło wszechobecnego diabła. Nie tylko przecież polscy romantycy wybuchali gniewem, mówiąc o wielkich miastach Europy. To było dość powszechne. Nie będziemy jednak tych kwestii rozważać, bo myślę, że przyczyną pierwszą i najważniejszą była tu jednak sytuacja emigrantów. A poza tym trzeba jak najszybciej przedstawić tę wspaniałą wizję: cywilizacji europejskiej jako piekielnej czeluści...
Jarosław Marek Rymkiewicz , Juliusz Słowacki pyta o godzinę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz